Strona główna Transport i logistyka Logistyka – ciągłość działania oczami praktyka

Logistyka – ciągłość działania oczami praktyka

Jacek Grzechowiak


Logistyka jest ważnym elementem naszego życia biznesowego, zapewniając ciągłość działania firm a nawet całych branż. Tak istotna rola sprawia, że zapewnienie ciągłości działania w firmach i procesach logistycznych jest niezbędne nie tylko dla tych firm, ale także ich klientów oraz całego społeczeństwa, będącego finalnym odbiorcą usług i produktów.

Miniony rok pokazał, że logistyka może być przyczyną poważnych problemów organizacji biznesowych. Świat przez kilka tygodni żył incydentem dotyczącym statku „Ever Given”, który podczas rejsu przez Kanał Sueski obrócił się bokiem i osiadł na mieliźnie, blokując jedną z najważniejszych morskich dróg handlowych. Wszyscy wstrzymali oddech i… byli zdumieni, jak mogło dojść do takiej sytuacji. Gdy już statek udało się usunąć z kanału, odblokowując tę drogę, okazało się, że to nie koniec problemów i to nie tylko armatora i jego ubezpieczyciela, ale także tysięcy klientów, których ładunek znajdujący się w ponad 18 tys. kontenerów transportowanych przez ten statek został wraz z nim tymczasowo zatrzymany na 3 miesiące w celu zabezpieczenia potencjalnych roszczeń. Spowodowało to kaskadę problemów w wielu firmach praktycznie na całym świecie.

Drugą stroną medalu była blokada kanału, która w krytycznym momencie spowodowała korek 200 innych statków i problemy dla kolejnych armatorów, ich klientów i portów, wszak to im także zaburzono harmonogram rozładunków. Do tego dochodzili przewoźnicy drogowi i kolejowi, których plan transportów praktycznie legł w gruzach, oraz odbiorcy końcowi, m.in. wielu producentów, którzy nie otrzymali na czas komponentów produkcyjnych. Incydent ze statkiem „Ever Given” pokazał, jak drastyczne skutki może wywołać wąskie gardło procesu w skali makro.

Inne oblicze wąskiego gardła pokazał kryzys półprzewodnikowy – może on przybrać postać produktu będącego dla jednych wyrobem gotowym, dla innych komponentem produkcyjnym. Kryzys półprzewodnikowy obrazuje ten problem w sposób jednoznaczny, pokazując, jak kolejne branże wpadają w coraz większe tarapaty.

Patrząc przez pryzmat nawet jednej branży, widać, że te problemy nie są bynajmniej jednowymiarowe i nie dotyczą tylko tej branży. Przykładem niech będzie branża motoryzacyjna, która wciąż ma problemy z produkcją. Place zakładów zapchane są samochodami, których nie można sprzedać przez brak „jednej płytki”, a przerwy w produkcji stały się powszechne. Sprzedaż nowych aut nie jest jednak jedynym problemem, brak półprzewodników bowiem destrukcyjnie oddziałuje na serwis i naprawy pojazdów już użytkowanych. Właściciele aut, w tym również przewoźnicy i operatorzy logistyczni, coraz częściej są informowani, iż naprawa ich pojazdów nie jest możliwa z powodu braku półprzewodników i, co gorsza, nie jest znany termin odzyskania zdolności do świadczenia usług serwisowych.

Jak więc widać, problem z niedoborami półprzewodników bardzo szybko rozprzestrzenił się na procesy właściwie wszystkich organizacji biznesowych, i nie tylko biznesowych. Stał się tak poważny, że zareagował nawet prezydent USA Joe Biden, podpisując w marcu 2021 r. dekret polecający dokonanie przeglądu łańcucha dostaw tych komponentów, gdyż w jego ocenie kryzys półprzewodnikowy zagroził bezpieczeństwu narodowemu.

A skoro wąskie gardło może być zarówno miejscem, jak i produktem, to dlaczego nie mogłoby być takim zasobem, jakim jest człowiek? Pandemia już pokazała, że znaczna liczba zachorowań, zwłaszcza narastająca w krótkim okresie, może zdezorganizować procesy biznesowe. Co najważniejsze, może się wydarzyć, a więc to nie są rozważania teoretyczne. Przykłady z zakładów produkcyjnych pokazują, że niedobór pracowników może wystąpić nagle, nawet gdy zakład stosuje się do wszystkich zaleceń władz w zakresie bezpieczeństwa epidemiologicznego, a dynamika incydentu może w ciągu ledwie kilkunastu dni doprowadzić do zakażenia nawet kilkunastu procent personelu.

Taki rozwój incydentu będzie problemem dla każdej organizacji. Niestety przyszłość nie rysuje się zbyt różowo – w ostatnich dniach media doniosły o rozesłaniu przez Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ostrzeżenia, w którym zalecano, by …przyjąć jako najgorszy możliwy wariant, w którym ze względu na zachorowania, izolację i kwarantannę czasowo nie będzie dostępnych 25–30 procent personelu… 25–30% (sic!).

Jeśli instytucja prowadząca analizy w tym zakresie dochodzi do tego typu wniosków, problem musi być poważny, a tym samym niezbędne jest wyjątkowo poważne jego traktowanie.

Rozwiązania są znane i nie trzeba odnosić się do sektora militarnego, gdzie nadmiarowość jest standardem. Dotyczy to również ochrony komercyjnej, dla której takie rozwiązania są proponowane, i to od wielu lat. W Metodyce uzgadniania planów ochrony obszarów, obiektów i urządzeń podlegających obowiązkowej ochronie opracowanej w Komedzie Głównej Policji przewidziano sytuację, w której może dojść do problemów z obsadą posterunków ochronnych, proponując:

  • rezerwę pracowników ochrony, czyli nadmiarowość, ze wskazaniem, iż nadwyżkowym pracownikom można powierzać inne obowiązki, np. patrolowanie, bądź zapewnić większą częstotliwość zmian w trudnych warunkach atmosferycznych czy miejscach, gdzie uciążliwość służby jest większa;
  • zawarcie umowy na dodatkową ochronę w przypadku wyjątkowej absencji.

W produkcji czy logistyce podwójna specjalizacja (a nawet multispecjalizacja) nie jest niczym nowym – to jeden z elementów zarządzania procesem i utrzymania pełnej jego dynamiki nie tylko w razie pandemii. Co ciekawe, w ochronie wciąż relatywnie rzadko spotykana.

Ostrzeżenie RCB zostało skierowane do operatorów infrastruktury krytycznej, co jest oczywiste, pojawia się jednak pytanie, dlaczego tego typu ostrzeżenia nie są kierowane do wszystkich podmiotów. Byłoby to ze wszech miar zasadne i rozsądne. W tej chwili jednak takiej praktyki nie ma, a szkoda. Przedsiębiorcy niewchodzący w skład IK muszą we własnym zakresie zadbać o odpowiednie analizy i estymacje. W ocenie RCB epidemia ma olbrzymi potencjał destrukcji w wymiarze personalnym. I trudno nie brać tego pod uwagę, zwłaszcza w obliczu doświadczeń z ostatnich dwóch lat.

Pracownik w magazynie

Wąskie gardła w biznesie dotyczą więc zarówno infrastruktury komunikacyjnej, zaopatrzenia w komponenty produkcyjne, jak i pracowników. Bardzo często spotykam się z poglądem, że epidemia na taką skalę jest niezwykle rzadka, bywa nawet nazywana „epidemią tysiąclecia”. Sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, jest wyjątkowa. Przestrzegałbym jednak przed tego typu określeniami, bo nie mamy pewności, że coś takiego nie powtórzy się w średnioterminowym czy nawet krótkim horyzoncie czasowym – w XX wieku mieliśmy np. pięć „zim stulecia”. To oczywiście jest możliwe.

O ile pojawienie się epidemii jest od nas niezależne (zakładając, że wirus nie został wyprodukowany w jakimś laboratorium, a jego obecność nie jest wynikiem celowego działania człowieka, czego oczywiście nie można wykluczyć), o tyle zjawiska o podobnej intensywności oddziaływania mogą wystąpić także w wyniku działania celowego i zorganizowanego. Mam tu na myśli skalę mikro, choć zapewne można to sobie wyobrazić również w skali makro. Mówiąc o skali mikro, mam na myśli pojedyncze organizacje biznesowe.

Przykładem zablokowania infrastruktury komunikacyjnej wewnątrz zakładu, choć relatywnie rzadkim, jest opisany przeze mnie w artykule Logistyka – ciągłość działania oczami praktyka przypadek zgonu na terenie zakładu, który w pewnych uwarunkowaniach może doprowadzić do zablokowania infrastruktury komunikacyjnej wewnątrz zakładu. To samo może wystąpić w centrum logistycznym. (Zakład produkcyjny jest tu tylko przykładem znanym mi z autopsji).

Będzie to problem krótkotrwały, jednak każda firma powinna być przygotowana i na taki scenariusz, zawsze bowiem zdezorganizuje operacje i spowoduje wieloaspektowe turbulencje. Każda organizacja ma wrażliwe miejsce, ponadprzeciętnie podatne na blokadę. Typowym przykładem jest brama wjazdowa, której zablokowanie zawsze spowoduje problemy czy to z wysyłką wyrobów gotowych, czy dostarczeniem komponentów produkcyjnych, czy wreszcie wjazdem pracowników na teren zakładu, a więc pośrednio zablokowaniem operacji produkcyjnych. Może to być wąska droga, ciasny zakręt czy mostek o niewielkiej nośności. Przykładów jest oczywiście wiele.

Ważne jest to, że blokada infrastruktury komunikacyjnej jest możliwa, a przykłady tego mamy świeże. Co istotne, wcale nie musi wynikać z „naszych” problemów czy uwarunkowań. Przykładem takiego właśnie zewnętrznego uwarunkowania jest incydent zablokowania wjazdu do zakładów Anwil we Włocławku przez działaczy ogólnopolskiego ruchu rolników AGROunia, do którego doszło w październiku 2021. Jak problematyczna była to sytuacja, pokazuje niemal dramatyczny komunikat spółki wysłany w czasie protestu, w którym czytamy …Firma pracuje w tzw. ruchu ciągłym – produkujemy przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa istnieje określona maksymalna ilość nawozów, które mogą być przechowywane w magazynach, dlatego na bieżąco są one wywożone z zakładu i trafiają do naszych klientów. W przypadku braku możliwości odbioru produktów wytwarzanych w zakładzie produkcyjnym ich aktualna pojemność zostanie wyczerpana po ok. 12 godzinach…

Z komunikatu wyraźnie przebija zagrożenie ciągłości działania i to nawet przy bardzo krótkim oddziaływaniu zagrożenia (w tym przypadku blokady bramy), a także dużo groźniejszy problem, jakim może być zgromadzenie zbyt dużej ilości środków chemicznych. Czytelnikom – zwłaszcza żyjącym na co dzień z regulacjami Dyrektywy Seveso – zapewne od razu nasuwa się historia wybuchu, do którego doszło 4 sierpnia 2020 r. w porcie w Bejrucie.

Nie chciałbym budować scenariusza katastroficznego, ale uderzenie w ciągłość działania, zablokowanie infrastruktury komunikacyjnej podnosi poziom zagrożenia w tym obszarze. Wracając do uwarunkowań, przyczyny zablokowania tej konkretnej firmy leżały właściwie poza nią, co zdaje się potwierdzać organizator protestu, który stwierdził …firma, przed którą zjechali się rolnicy, nie została wybrana przypadkowo… To pokazuje, że analiza ryzyka powinna obejmować czynniki współistniejące z naszym biznesem, a których wystąpienie w określonej sytuacji może przekroczyć masę krytyczną, prowadząc do incydentu.

Blokada wjazdu do firmy Anwil wynikała z przesłanek częściowo związanych z firmą, gdyż strajk był protestem przeciwko wysokim cenom nawozów, które m.in. ta firma produkuje. Przykładem niezwiązanym z obiektem blokady może być strajk pracowników ochrony w Norwegii w roku 2020, kiedy to ponad 2,5 tys. pracowników ochrony podjęło strajk, którego przebieg spowodował alarmistyczne komunikaty klientów agencji ochrony. Mogliśmy w nich przeczytać …strajk może spowodować, że około 5000 pracowników Equinor nie dostanie się do lub z instalacji na morzu. Oznacza to między innymi, że około 450 pracowników nie będzie mogło wydostać się na pola Martina Linge czy Johana Sverdrupa… Jeśli uruchomienie tych projektów opóźni się, spowoduje to stratę 900 milionów NOK tygodniowo Strajk pracowników ochrony, wynikający z relacji pomiędzy nimi a ich pracodawcami, a więc w praktyce niezwiązany z konkretnym obiektem, jego profilem i problemami, może jak widać przenieść się na problemy z ciągłością działania klientów agencji ochrony.

Czy taki problem może wystąpić także w Polsce? Oczywiście może. I niestety są przesłanki do jego wystąpienia. W środowisku krąży wiele pogłosek o zaległościach w wypłacie wynagrodzeń. Problemy dotyczą wielu firm. Dostępne są nawet informacje prasowe o planowanych protestach. Tak więc przesłanki do działań, które mogą wstrzymać wykonywanie zadań ochronnych, są jak najbardziej znane, a tym samym powinny być brane pod uwagę podczas tworzenia systemu ochrony i wyboru dostawcy usług ochrony, a także w trakcie ich realizacji. Wśród zadań pracowników ochrony jest szeroka grupa czynności weryfikacyjno-kontrolnych w zakresie zarówno ekspedycji wyrobów gotowych, jak i przyjmowania komponentów produkcyjnych. Z tego względu staje się oczywiste, że ewentualne problemy agencji ochrony będą miały przełożenie na zaburzenie ciągłości działania ich klientów.

Zarzadzanie paczkami w magazynie

To nie koniec diagnozowania tego problemu. Problemy negatywnie wpływające na ciągłość działania obserwujemy wokół nas właściwie bez przerwy. To może być blokada torów kolejowych w wyniku protestów górników, tak jak to miało miejsce wiosną ub. roku w Sławkowie (woj. śląskie), powodująca 10-godzinną przerwę w ruchu. Może też być skutkiem np. dokonania kradzieży, jak to miało miejsce w Bytomiu pomiędzy stacjami kolejowymi Bytom Bobrek i Zabrze Biskupice, kiedy to sprawcy …pozostawili na torowisku fragment wełny mineralnej, przypominający betonowy podkład kolejowy. Po najechaniu na przeszkodę maszynista pociągu towarowego zatrzymał skład. Sprawcy dokonali usypu około 100 ton węgla… A ponieważ węgiel wysypano z obu stron pociągu, ruch kolejowy został sparaliżowany.

Przykłady można by mnożyć, ale sądzę, że już te przytoczone pokazują, jak ważne w zachowaniu ciągłości działania jest planowanie. Natomiast dywersyfikacja zarówno dróg komunikacyjnych, operatorów transportowych, jak i dostawców wszystkich usług związanych z procesami dystrybucji do i z obiektu stanowi obecnie niezbędny składnik poprawnego procesu organizacji funkcjonowania biznesu. Jednocześnie niezmiernie istotne jest przyjęcie praktyki poszukiwania rozwiązań przewyższających wymagania prawne bądź normalizacyjne, w maksymalnym stopniu zintegrowanych z celami biznesowymi i profilem naszej organizacji, tak aby prawdopodobieństwo wystąpienia incydentu było niższe niż w naszej branży lub rejonie działalności. A jeśli już dojdzie do incydentu, by jego zarządzanie odbywało się na bazie procedur w pełni odzwierciedlających naszą organizację, jej profil i zasoby, którymi dysponuje.

Jacek Grzechowiak
Menedżer ryzyka i bezpieczeństwa. W ramach własnej działalności doradza organizacjom biznesowym w zarządzaniu ryzykiem. W przeszłości związany z grupami Securitas, Avon i Celsa, w których zarządzał bezpieczeństwem i ryzykiem. Absolwent WAT, studiów podyplomowych w SGH i Akademii L. Koźmińskiego. Gościnnie wykłada na uczelniach wyższych.

Jacek Grzechowiak

Zobacz inne artykuły tego autora:
Wyzwania ochrony obiektów rozproszonych
Jakie lekcje z wycieków danych powinien wyciągnąć biznes
Różne oblicza bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej