Strona główna Bezpieczeństwo biznesu Oszust na drodze…

Oszust na drodze…

Michał Czuma


Nie ma takiego biznesu, w którym nie trafi się na nieuczciwych kontrahentów albo zwykłych oszustów. Branża transportowa i logistyka nie są tu wyjątkiem. Według różnych raportów i badań znajduje się ona na celowniku oszustów na ósmej pozycji, pomiędzy sektorami ubezpieczeniowym a budowlanym.

Latem ub.r. wybrałem się z moim nastoletnim synem na mecz jego drużyny w lidze okręgowej. Jak zwykle mamusie siedziały na trybunie w swoim gronie, tatusiowie dopingowali pociechy, jednocześnie rozmawiając na różne tematy. W pewnym momencie jeden z ojców poprosił mnie na bok i przedstawił swojemu koledze. Wiedział, czym się zajmuję, więc szybko przeszliśmy do rzeczy. Okazało się, że jest niewielkim lokalnym spedytorem i zaginął mu cenny ładunek z elektroniką. Opowiedział mi, że jego stały klient poprosił o pilny transport do Niemiec. Pech chciał, że wszyscy zakontraktowani przewoźnicy i kierowcy indywidualni, z którymi współpracował, byli albo w trasie, albo na urlopach. Polecono mu kolegę z konkurencyjnej firmy, który za ekstra stawkę zgodził się przerwać urlop i przewieźć kontener pełen cennej elektroniki. Ponieważ uznał, że ten kierowca i przewoźnik w jednej osobie, jako polecony i sowicie opłacony, nie wymaga specjalnego sprawdzenia, szybko umówili się na placu klienta, gdzie przyjechał z odpowiednimi dokumentami. Towar ładowano, a oni w samochodzie wypełniali dokumentację. Ładunek przebiegał sprawnie, śpieszyli się więc – kopie dokumentów robiono aparatem w smartfonie. Wypełnione wcześniej papiery zostały podpisane, kierowca dokumenty okazał, resztę wziął, wsiadł do szoferki i odjechał. Koledze kamień spadł z serca. Następnego dnia obudziły go telefony i SMS-y od klienta – kierowca nie dojechał i nie odbierał telefonu. Tknięty złym przeczuciem zgłosił policji zaginięcie ładunku. Po około dwóch godzinach kierowca zadzwonił z Niemiec i powiedział, że został napadnięty na parkingu w Niemczech, odebrano mu dokumenty i kluczyki, a jego przetrzymywano w samochodzie. Wszystko zgłosił lokalnej policji. „Na szczęście byliśmy ubezpieczeni” – przekazał mi w rozmowie. Po tygodniu odnaleziono ciężarówkę, nietkniętą, stojącą na parkingu lokalnej stacji benzynowej. Kluczyki były schowane za osłoną przeciwsłoneczną. Brakowało tylko ładunku. Przeprowadzone przez policję śledztwo nie potwierdziło wersji kierowcy. Ustalono natomiast, kto parkował ciągnik z naczepą na parkingu, i stwierdzono, że była to osoba powiązana z kierowcą. Parkujący kuzyn kierowcy nie wiedział, że materiał z kamer na stacji nagrywają nie tylko dystrybutory. Polska policja zatrzymała kierowcę i jego wspólnika. Ładunku nie odzyskano. Mój rozmówca chciał wiedzieć tylko jedno – czy ubezpieczyciel może mu nie wypłacić odszkodowania, a to by go finansowo drogo kosztowało…

Zdaniem specjalistów kradzieże i wyłudzenia w transporcie są sporym problemem – dotyczą co najmniej 75% firm transportowych w Polsce. Co gorsza, ten proceder się nasila. Mieszkam w zagłębiu transportowym (gminy Mszczonów i Grodzisk Mazowiecki) i co chwila dochodzą do mnie informacje o kradzieżach, wyłudzeniach i oszustwach w tej branży. Polska jest potęgą transportową i oszuści sięgają po wszelkie możliwe metody, by dobrać się do pieniędzy, jakie w tej branży krążą – wartości przewożonych towarów sięgają często kilkuset tysięcy euro. I nie dotyczy to tylko branży przewozów drogowych, w równej mierze także transportu kolejowego, powietrznego i morskiego. W przypadku transportu morskiego dochodzą także inne zjawiska, o tyle groźne, że ocierające się o działalność piracką i terrorystyczną. Jeśli zaś chodzi o transport drogowy, tu oszustem może być każdy – i przewoźnik, i spedytor, rzadko klient, chociaż także zdarzają się nieuczciwi.

Typowy scenariusz wyłudzenia ładunku przez „przewoźnika” wygląda następująco: pojazd jest w terminie podstawiony w miejscu załadunku, załadunek przebiega sprawnie. Wszystko wydaje się w porządku, dlatego nikt ze spedytorów nie sprawdza dokładnie w trakcie załadunku dokumentów kierowcy. Potem okazuje się, że towar nie dociera do odbiorcy. Staramy się skontaktować z przewoźnikiem, ale te jakby zapadł się pod ziemię…

Nie wchodząc w zawiłe analizy prawne, należy podkreślić, że nawet jeśli szkoda wynikła z rażącego niedbalstwa lub winy umyślnej przewoźnika, nie oznacza to automatycznego przyjęcia odpowiedzialności spedytora. Spedytor mógł bowiem wybrać podwykonawcę starannie i mimo to paść ofiarą oszustwa. W takim wypadku ma możliwość uchylenia się od skutków działania podwykonawcy. Spedytor, by nie ponosić odpowiedzialności za nieuczciwego podwykonawcę, musi wykazać, że nie ponosi winy w wyborze. Okoliczność, że spedytor powierzył wykonanie czynności osobie, przedsiębiorstwu lub zakładowi, którzy w zakresie swojej działalności zawodowej trudnią się wykonywaniem takich czynności, nie zwalnia spedytora od odpowiedzialności.

Zgodnie z art. 774 i 794 k.c. przewoźnikiem bądź spedytorem w umowach przewozu i spedycji może być wyłącznie podmiot, który prowadzi działalność gospodarczą w tym zakresie. Odpowiedzialność spedytora opiera się na domniemaniu winy w wyborze. Ciężar udowodnienia, iż winy z tego tytułu nie ponosi i zachowanie wszelkich wymogów należytej staranności przy wyborze spoczywa na spedytorze (art. 6 k.c.). A to wymusza podjęcie się wszelkich czynności zmierzających do należytego zbadania podmiotu, któremu powierza wykonanie określonych działań.

Aby nie dać się oszukać i zwiększyć bezpieczeństwo ładunków podczas transportu (zwłaszcza wartościowych), konieczne jest zachowanie szczególnej ostrożności i nabranie nawyków, które pozwolą ograniczyć takie zdarzenia do minimum. Pracując wiele lat jako dyrektor biura ds. wyłudzeń w PKO Leasing SA, wraz z moimi współpracownikami przyglądałem się branży transportowej. Sprawdzaliśmy każdego nowego przewoźnika, który występował z wnioskiem o leasing. Zbadawszy setki podmiotów, mogę powiedzieć, iż każdy spedytor i operator logistyczny korzystający z podwykonawców, nie sprawdzając dokładnie swoich kontrahentów, wystawia się na ogromne ryzyko. Z jednej strony spedytorzy i zatrudniani u nich eksperci doskonale znają swoją branżę, nietrudno więc dowiedzieć się, komu można zaufać, a kogo należy unikać. Oszustwa można jednak dokonać w równej mierze jako przewoźnik i jako spedytor.

Jak działają fałszywi przewoźnicy? Najczęściej podrabiają dokumenty w celu wyłudzenia ładunków. Podszywają się pod inne firmy, posługując się ich danymi, zwykle kopiami dokumentów, które wyłudzono lub zdobyto bezprawnie. Używają fachowej terminologii, sprawiają wrażenie ekspertów, którzy realizują kolejne zlecenie. Inną formą oszustw jest kradzież towaru. Aby tego uniknąć, należy w trakcie załadunku dokładnie sprawdzić dokumenty kierowcy i ewentualnie skontaktować się z przewoźnikiem, aby potwierdzić tożsamość kierowcy – pamiętając jednak, że przewoźnik też może być oszustem lub pod przewoźnika może się podszywać. Jeśli dana firma posiada certyfikat TCC, należy sprawdzić, czy pojazd jest wyposażony w stosowną naklejkę. Jej brak powinien być ostrzeżeniem, że coś nie jest w porządku. Warto również sfotografować pojazd i jego tablice rejestracyjne. Zdjęcia mogą pomóc policji i służbom celnym w identyfikacji i poszukiwaniach danego pojazdu. Nawet jeśli tablice będą zmienione, wcześniej czy później fałszywe zostaną ponownie użyte.

Kradzież ładunku najczęściej odbywa się poprzez włamanie do ciężarówki, uprowadzenie ładunku wraz z pojazdem, rabunek, przywłaszczenie przez podwykonawcę czy też fałszerstwo. Takie sytuacje zdarzają się np. podczas postoju (na parkingu, przy stacji paliw lub restauracji), na miejscu załadunku lub rozładunku czy podczas odpraw celnych. W przypadku cennych ładunków warto zapewnić asystę transportu (detektywi, którzy śledzą transport) oraz umieścić – bez wiedzy przewoźnika – urządzenie śledzące GPS/GPRS w przewożonym towarze.

Aby uniknąć oszustw, jednym z pierwszych obowiązków spedytora powinno być sprawdzenie, czy przewoźnik, z którego usług chcemy skorzystać, posiada stosowne uprawnienia do wykonania zlecenia (zwłaszcza odpowiednią licencję na wykonywanie przewozów). W przypadku licencji na międzynarodowy zarobkowy przewóz drogowy rzeczy jej autentyczność można sprawdzić w Głównej Inspekcji Transportu Drogowego (GITD), natomiast licencję na wykonywanie krajowego transportu drogowego rzeczy potwierdzić w starostwie bądź urzędzie miejskim właściwym ze względu na siedzibę przewoźnika.

Weryfikacja autentyczności dokumentów przedstawionych przez spedytora czy przewoźnika powinna dotyczyć także odpisu z Krajowego Rejestru Sądowego, zaświadczenia o wpisie do ewidencji działalności gospodarczej, zaświadczenia o numerach REGON i NIP. Oszuści mogą się jednak podszyć pod legalnie działające spółki. Nie stanowi większego problemu spreparowanie dokumentacji, która dotyczy zupełnie innego podmiotu niż ten, który zgłasza się do spedytora. Kradzież tożsamości firmy – jak to się fachowo nazywa – nie stanowi większego problemu. Skuteczność weryfikacji przewoźnika nie może się opierać tylko na zebraniu kopii stosownych dokumentów. Trzeba sprawdzić nie tylko dane kierowców, ale także to, czy przewoźnik posiada aktualną polisę OC, gdyż może to mieć wpływ na możliwość wykazania, iż spedytor nie ponosi winy w wyborze. Polisę taką najbezpieczniej jest zweryfikować u ubezpieczyciela, który ją wystawił. Warto także sprawdzić, na jaką kwotę ubezpieczenia opiewa, dzwoniąc np. do firmy ubezpieczeniowej, szczególnie gdy przewoźnik po raz pierwszy składa swoją ofertę.

Zapewne większość prowadzących biznes robi wszystko, by nie stracić zainwestowanych pieniędzy. Co zatem powoduje, że oszustwa dotykają spedytorów? Niestety ci zazwyczaj wiedzą, że mogą być weryfikowani, stosują więc różne metody socjotechniczne, by skłonić potencjalną ofiarę do skrócenia procesu weryfikowania, a najlepiej, by go w ogóle wyeliminować. Wchodzą np. w relacje z firmami, które już realizują zlecenia dla spedytora, by wydały rekomendacje. Zdarza się, i to często, iż rekomendujący nie zrealizował żadnego kontraktu z rekomendowanym nowym podmiotem, a jednak był polecany. Tworzą iluzję, wykonują nawet kilka próbnych przewozów, są cierpliwi, powoli zdobywają zaufanie spedytora, czekając, aż ten zacznie im powierzać bardziej wartościowy towar.

W przypadku oszustw popełnianych przez firmy spedycyjne należy wyróżnić trzy sytuacje: oszust faktycznie prowadzi działalność spedycyjną, oszust podszywa się pod inną firmę, firma oszusta nie istnieje. W pierwszym przypadku najczęściej mamy do czynienia z wyłudzeniami polegającymi na przyjmowaniu zleceń na transport z założeniem, że się za niego nie zapłaci. Spedytor inkasuje zaliczkę, zleca przewóz, po czym nie rozlicza się z niego z kontrahentem. Często stosuje się tu długi okres płatności, co pozwala na przyjmowanie kolejnych zleceń, po czym firma spedycyjna zamyka działalność (zgłasza upadłość) i ślad po oszustach znika. Ofiary zwykle mają do czynienia ze „słupami” albo niczego nieświadomymi osobami, które nie wiedziały, że pracowały w firmie oszustów. Tu też, aby się ustrzec przed tego rodzaju oszustwami spedytorów, przed przyjęciem zlecenia należy zweryfikować spedytora, zebrać opinie wśród innych przedsiębiorstw, które współpracowały ze zleceniodawcą. Można to zrobić za pomocą giełd transportowych lub wywiadowni gospodarczych.

W drugim z ww. oszustw spedytor, podszywając się pod istniejącą firmę (tak jak w przypadku przewoźników), często też pod wybranego pracownika, ma dostęp do wszystkich dokumentów danej firmy i posługując się ich kopiami (a czasami oryginałami), stara się uwiarygodnić. Typowym zachowaniem jest unikanie bezpośrednich kontaktów, prowadzenie wstępnych rozmów przez telefon komórkowy, a ustaleń końcowych drogą mailową z prywatnych adresów pocztowych. Są przypadki, kiedy oszuści tworzą stronę internetową lub zakładają adres mailowy, który różni się od adresów rzeczywistej firmy jedynie lokalizacją domeny (np. .pl zamiast .com) lub jedną literą. Aby nie dać się oszukać, najlepiej zacząć od dokładnego sprawdzenia przedsiębiorstwa, np. w rejestrach czy w Internecie, a następnie skontaktować się poprzez samodzielnie znaleziony adres poczty elektronicznej oraz numer stacjonarny. Trzeba jednak pamiętać, zachowując ostrożność, że strony mogą być spreparowane.

W trzecim przypadku, gdy firma oszusta nie istnieje, zleceniodawca legitymuje się fałszywymi dokumentami. Najczęściej oszust rozpoczyna współpracę od dwóch lub trzech zrealizowanych zleceń, by udowodnić „swoją uczciwość i rzetelność”. Wszystko po to, by doprowadzić do oszustwa na większą skalę. Nieistniejąca firma tworzy we własnym zakresie wszelką wymaganą przez ofiarę dokumentację, która do złudzenia przypomina oryginały. Tego rodzaju oszustwa również można wykryć samodzielnie albo za pośrednictwem firmy zewnętrznej – taka weryfikacja klienta nie trwa długo i nie jest kosztowna. Jeśli ktoś chce to robić samodzielnie, należy zweryfikować przedstawione dokumenty w odpowiednich instytucjach, np. w KRS w wypadku spółki czy w CEIDG w odniesieniu do działalności gospodarczej. Trzeba przygotować ankietę zawierającą wszelkie informacje o firmie, a następnie zweryfikować je osobiście lub poprzez znajomych mieszkających w okolicy. Czasami wystarczy wybrać się do miejsca wskazywanego jako siedziba wykonywania działalności. Rozmowa z sąsiadami może uchronić przed sporymi stratami. I co warto zapamiętać – jeśli oprzemy się na kilku źródłach informacji, szybko powinniśmy dostrzec ewentualne nieścisłości.

Należy sprawdzać szczególnie nowych kontrahentów, spedytorów i przewoźników. Praca włożona w proces weryfikacji zdecydowanie obniża koszty ponoszone z windykacji, utraty ładunków i sporów, które nierzadko toczą są latami. Brak wiedzy o biznesowym partnerze oznacza większe ryzyko strat. Zainwestowanie w bezpieczeństwo szybko się zwraca i czyni prowadzenie biznesu znacznie przyjemniejszym.

PS Mój rozmówca poznany podczas meczu syna uzyskał ubezpieczenie dzięki wyjątkowemu zaangażowaniu policji, która udowodniła, że spedytor nie mógł przewidzieć, co zrobi przewoźnik. Przewoźnik natomiast zakończył swoją karierę i wraz z kuzynem odsiadują wyrok. Klient nie zaprzestał współpracy z moim rozmówcą i sprawa skończyła się pozytywnie. Ale nie każdy ma takie szczęście.

Wizja szybkiego zarobku nie powinna przesłaniać standardowych zasad bezpieczeństwa, dlatego warto poświęcić czas i skorzystać z metody weryfikacji, by zredukować do minimum ryzyko niepowodzenia transakcji. Trzeba przeciwdziałać oszustwom i inwestować w bezpieczeństwo działalności, by móc cieszyć się z owoców pracy.

Michał Czuma
Niezależny ekspert, prowadzący własną działalność doradczą pod nazwą Michał Czuma MC Consulting. Stworzył i zarządzał pierwszymi w kraju Biurami Antyfraudowymi w spółkach grupy PKO BP. Były wieloletni z-ca dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa PKO BP.