#Transport & logistyka

Okiem security Bezpieczeństwo transportu w Polsce

Po raz pierwszy w historii „a&s Polska” przed rokiem przygotowaliśmy przekrojowy raport o branży transportowo-logistycznej w naszym kraju. Padło w nim wiele pytań o przyszłość, sporo kwestii pozostało otwartych. Minione 12 miesięcy przyniosło pewne odpowiedzi, lecz w większości nie były one zbyt pozytywne. Co przyniesie rok bieżący? 

Adela Prochyra, Jan T. Grusznic, a&s Polska

Eksperci branży ocenili rok 2023 jako trudny, 2024 rysuje się niewiele lepiej, choć w drugiej połowie spodziewana jest niewielka poprawa.

Zacznijmy od umiarkowanie dobrych wieści. Agencja badawcza Transport Intelligence prognozuje, że w 2024 r. rynek europejskiego transportu drogowego wzrośnie o 1,7% (dla porównania – w 2023 r. było to 1,4%, ale w 2022 – 3,5%, średnia w okresie 2000–2019 – 3,8%). Nominalnie nie jest to może dużo, ale jeśli wziąć pod uwagę wyhamowanie w ostatnich latach, może cieszyć odbicie i tendencja powolnego wzrostu. Wszystkie światowe organizacje finansowo-handlowe, takie jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF), Światowa Organizacja Handlu (WTO) czy Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) prognozują spowolnienie w handlu towarowym, minimalne wzrosty światowego PKB oraz PKB w strefie euro oraz spadki w światowym eksporcie i imporcie, co bezpośrednio odczuje branża transportowa. 

Pogłoski o kryzysie w polskim transporcie – prawdziwe czy mocno przesadzone?

Jeśli chodzi o polski transport, jego kondycja na koniec 2023 r. nie jest najlepsza. Tak twierdzą przedsiębiorcy, a co mówią liczby? Jeszcze w 2022 r. polscy przewoźnicy utrzymali pewną zwyżkę (1,4% wzrostu) pracy przewozowej na tle spadku w całej Unii (-0,04%). Z wynikiem 385 088 mln km i poziomem 20,05% całkowitej pracy przewozowej (dane Eurostatu) w transporcie towarów w ramach Unii Europejskiej udało się nam zachować pozycję lidera. W roku 2023 Transport Intelligence prognozował wolumen przewozów o wartości ok. 389,3 mld euro (brak danych GUS i Eurostatu za zeszły rok), co ponownie zagwarantowało polskim przewoźnikom pierwszą pozycję na kontynencie. Nic nie zapowiada, że tegoroczne osiągnięcia będą w jakikolwiek sposób zagrożone. Rynek przewozów drogowych odczuwa spowolnienie, a mimo to odnotowuje niewielką zwyżkę.

Należy mieć na względzie uwarunkowania zewnętrzne, które wpływają na kształt tego rynku, oraz wielkość sektorów współpracujących, jak chociażby przemysł i budownictwo, które mierzyły się w ostatnim czasie z pewnym przestojem. Na branży TSL odbiły się także inne globalne procesy:  

  • wojna w Ukrainie,
  • wybuch wojny na Bliskim Wschodzie,
  • wysoka inflacja w Polsce i w Europie,
  • spowolnienie gospodarcze w Polsce oraz krajach ościennych,
  • gwałtowny wzrost cen paliw,
  • zaostrzone wymogi środowiskowe w UE,
  • wzrost płacy minimalnej w Polsce,

a także specyficzne dla TSL:

  • podwyżka myta w Niemczech,
  • strajk na granicy polsko-ukraińskiej,
  • spowolnienie gospodarcze w Niemczech.

Pozostając w obszarze liczb, przyjrzyjmy się cenom w branży. Weźmy np. Road Freight Rate Development Benchmark (Wskaźnik Rozwoju Stawek Przewozu Drogowego), który opiera się na analizie 750 mln różnych cen na kluczowych europejskich korytarzach transportowych. Indeks stawek spotowych osiągnął w III kwartale 2023 r. poziom 125,4 pkt, co oznacza spadek o 1,2 pkt w porównaniu do II kwartału i aż o 14,8 pkt mniej niż rok wcześniej. Obniżka indeksu spotowego jest naturalną reakcją rynku na niski popyt na usługi transportowe. To wynik sytuacji gospodarczej w Europie charakteryzującej się niskim poziomem produkcji przemysłowej, stłumioną konsumpcją, wysokimi kosztami życia itp. Warto zaznaczyć, że tempo spadku się zmniejszyło – przewoźnicy już zaakceptowali niższe ceny usług transportowych, które wydają się dostosowywać do mniejszego poziomu popytu. Stawki kontraktowe z kolei lekko wzrosły, ich wskaźnik zwiększył się o 1,4 pkt, osiągając 128,1 pkt. Aktualny poziom jest niemal taki jak w poprzednim roku, różniąc się zaledwie o 0,4 pkt w dół. Należy jednak zauważyć, że skala zarówno wzrostów, jak i spadków różni się w zależności od kierunku. Najciekawsze obecnie procesy zachodzą za naszą zachodnią granicą.

Kierunek: Niemcy

Szykuje się zmiana na najważniejszym kierunku, jeżeli chodzi o import i eksport z Polski, czyli Niemcy. Dane wskazują, że pozycja wieloletniego lidera może zostać zachwiana, a co za tym idzie – może także się zmienić wolumen transportu między Wisłą a Renem. W  roku 2023 wielkość eksportu do zachodniego sąsiada wyniosła 229,9 mld zł, co stanowiło 28% ogółu polskiego eksportu (dane sygnalne GUS za I–VI 2023). Wielkość importu z Niemiec w tym okresie wyniosła 159,4 mld zł, co stanowiło 19,9% całego polskiego importu. Równocześnie wartość prestiżowego wskaźnika PMI – gdzie wynik powyżej 50 oznacza dobrą koniunkturę, poniżej zaś sygnalizuje słabnącą sytuację gospodarczą – dla Niemiec wynosił 42,6 w listopadzie i 43,3 w grudniu, i nie były to wypadki przy pracy. Tak niskie, a nawet niższe poziomy utrzymują się od miesięcy. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje co prawda wzrost gospodarczy w Niemczech na poziomie 8% w latach 2019–2028. Inne gospodarki mają jednak wzrosnąć znacznie bardziej, np. Stanów Zjednoczonych o 17%, Holandii o 15%, a Polski o blisko 30%. Niemcy wchodzą w okres spowolnienia gospodarczego, a to odbije się na łańcuchach dostaw w całej Europie.

Fot. Shutterstock

Zmniejszający się handel towarowy prowadzi do spadku zapotrzebowania na usługi transportowe i logistyczne, co wyraźnie odczuwają sektory automotive i budowlany z powodu zmniejszenia liczby zamówień. Dla rynków takich jak Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej osłabienie niemieckiej dominacji może stanowić szansę na rozwój. Dotychczas Polska była postrzegana jako wsparcie dla niemieckiego przemysłu, np. poprzez produkcję foteli samochodowych czy pasów bezpieczeństwa. Z końcem ery taniej ropy i taniego gazu w Niemczech otwiera się możliwość przejęcia większej części rynku i przeniesienia produkcji do Polski, zwłaszcza produktów o wysokiej wartości. To zmieni strukturę eksportu i importu, a więc także branżę TSL.

Problem brakujących kierowców nierozwiązany

Sygnalizowany właściwie stale problem braku kierowców zawodowych na trasach międzynarodowych był paląco aktualny w 2023 r. i wygląda na to, że taki pozostanie także w roku 2024. Według szacunków Międzynarodowej Unii Transportu Drogowego (IRU) w 2023 r. na świecie brakowało ok. 2,8 mln kierowców zawodowych. Zgodnie z danymi IRU deficyt w Europie wynosił ok. 233 tys. osób, z czego w Polsce nawet 150 tys. Branża transportowa jest dobrze opłacana, ze średnim wzrostem płac powyżej średniej krajowej – ponad połowa kierowców zarabiała ponad 7700 zł netto, przy średniej wynoszącej 7671 zł już w 2022 r. Kierowcy pracujący w najbardziej uciążliwych systemach (3/1 i 4/1, czyli 3 lub 4 tygodnie w trasie i tydzień odpoczynku) mogli liczyć na zarobki sięgające niemal 10 tys. zł.

Dobre i stabilne zarobki są fundamentem utrzymania pracowników w firmach, ale to nie wystarcza. Właściciele i organizacje zrzeszające przewoźników coraz bardziej świadome sytuacji, pragnąc jej zaradzić, opracowali poradnik „50 sposobów, jak zatrzymać kierowcę w firmie i doprowadzić do jej rozwoju”, w którym pojawiają się pomysły mające pomóc zatrzymać pracowników w firmach i przyciągnąć do pracy innych. Pewnym rozwiązaniem jest zatrudnianie obcokrajowców – w 2022 r. w Polsce pracowało 160,6 tys. kierowców z innych państw, głównie Ukrainy i Białorusi. Te kierunki zdają się już wyczerpywać, dlatego firmy transportowe rozważają zatrudnianie kierowców zawodowych spoza Unii. Przeszkodą w zatrudnianiu nie-Polaków jest administracja, której wymogi są czaso- i kosztochłonne. Kandydat musi zdobyć tzw. kod 95, który jest odpowiednikiem karty kwalifikacji kierowcy. Następnie stara się o kartę kierowcy (tacho), co jest niezbędne do uzyskania certyfikatu kierowcy i uprawnień do kierowania pojazdem. Dodatkowo, osoby posiadające międzynarodowe prawo jazdy wraz z prawem jazdy krajowym, mogą prowadzić pojazd tylko przez 183 dni. Po tym czasie muszą zdać egzamin teoretyczny, aby otrzymać polskie prawo jazdy. Po jego zdobyciu wymagane jest uzyskanie nowej karty tacho. W tym okresie kierowca nie może pracować, a przewoźnik ponosi związane z tym koszty.

Regulacje wbrew branży?

Od roku 2020 wchodziły w życie kolejne elementy Pakietu Mobilności, który m.in. wymusił jednolite zasady wynagradzania kierowców, w tym także obcokrajowców spoza UE, którzy jeżdżą u naszych przewoźników. W roku 2023 był to obowiązek wyposażenia wszystkich nowo zarejestrowanych pojazdów w tachografy piątej generacji, które miały zastąpić urządzenia analogowe i automatycznie rejestrować moment przekroczenia granicy. Niestety brakuje ich na rynku i wiele pojazdów nadal nie spełnia nowych unijnych norm. Urządzenia miały być połączone systemem nawigacji satelitarnej Galileo, jednak wystąpiły problemy z jego pełnym wdrożeniem przez Europejską Agencję Kosmiczną. Bez zagłębiania się w szczegóły techniczne tzw. tachografy inteligentne drugiej generacji (G2V2) napotykają problem uzyskania uwierzytelnienia pozycji ciężarówki, ponieważ jeszcze nie zostały ukończone prace nad technologią OSNMA, która to umożliwia. Unijna komisarz ds. transportu Adina Vălean nie zgodziła się na odroczenie obowiązku do końca 2023 r.

Od 31 grudnia 2024 r. będą obowiązywać dwie kolejne zasady:

  • zakres kontroli na drodze zostanie zwiększony z 28 do 56 dni,
  • inteligentne tachografy drugiej generacji powinny być instalowane również w pojazdach starszych,

wykorzystywanych do transportu międzynarodowego, które do tej pory nie były wyposażone w tego typu urządzenia.

Środowisko zagraża transportowi

Unia Europejska od pewnego czasu wprowadza szereg regulacji mających na celu ochronę środowiska, w tym także wprowadza opłaty za emisję dwutlenku węgla. Tym właśnie jest myto. Jak ostrzegają eksperci, koszt tego domiaru odbije się na gospodarkach Unii. Większa część kosztów związanych z opłatą za emisję CO2 zostanie przeniesiona na konsumentów końcowych poprzez handel detaliczny. To z kolei będzie nadal przyczyniać się do wzrostu inflacji.

O jakich kosztach podstawowych mowa? Z obliczeń Polskiej Izby Spedycji i Logistyki wynika, że po podniesieniu stawek myta koszt przejazdu na terenie Niemiec ciężarówką o masie 40 ton i spełniającą normę Euro 6 wzrośnie z 19 eurocentów do 35,40 eurocenta, co stanowi wzrost o 86%. Oznacza to, że koszt przejazdu tranzytowego takim pojazdem zwiększy się o 123 euro. W rezultacie opłaty za frachty drogowe mogą podnieść się o 4–7%, a w przypadku przewozów kabotażowych w Niemczech nawet o 10%. Zachodzi obawa, że mali przewoźnicy – a takich jest w Polsce większość – mogą nie przetrwać tych podwyżek lub próbować przerzucić je na swoich kontrahentów lub pracowników, np. rozwiązując z nimi umowy o pracę, płacąc „pod stołem” lub manipulując przy czasach przejazdu. Podwyżka cen myta i wprowadzenie opłaty za emisję dwutlenku węgla mają być zachętą do zmiany floty na taką o napędzie elektrycznym, na co branża nie jest gotowa.

Trendy na 2024: Nearshoring i automatyzacja

Nearshoring, czyli przenoszenie produkcji i dystrybucji blisko rynków zbytu, okazał się trwałym trendem. Zapoczątkowany po pandemii, nadal się utrzymuje i rozwija. Choć nie odbywa się on bezkosztowo, bo wymaga przeorganizowania procesów i początkowych inwestycji w uruchomienie nowych miejsc produkcji, kolejne duże firmy wyrażają zainteresowanie nieruchomościami komercyjnymi w środkowo-wschodniej części Europy. W analizie opłacalności nearshoringu, gdzie krótsze trasy obniżają koszty i zwiększają terminowość dostaw, kluczowe są niższe koszty transportu. Sprzyja mu budowa nowych korytarzy transportowych w Europie, np. Via Carpatia łącząca litewską Kłajpedę z Salonikami. To zwiększa atrakcyjność inwestycyjną regionu.

Polska, z rozwiniętym rynkiem magazynowym i niższymi niż na Zachodzie kosztami wynajmu, stała się ważnym europejskim hubem e-commerce oraz kluczowym rynkiem w elektromobilności, produkującym chociażby znaczną część baterii litowo-jonowych do samochodów elektrycznych. Pod koniec października 2023 r. w Brukseli zaprezentowano raport agencji Reuters Events Czy Polska może się stać bijącym sercem europejskiej produkcji? Wyniki są jednoznaczne: przez swoje centralne położenie geograficzne i dobre połączenia transportowe, a także dostępność wykwalifikowanej kadry pracowniczej oraz zapasy powierzchni magazynowej może bardzo skorzystać w najbliższej przyszłości.

Eksperci Cushman & Wakefield uznali nearshoring za trwały trend na kontynencie europejskim. Różnica kosztów produkcji między Azją a Europą nie jest już tak ogromna, a firmy coraz częściej biorą pod uwagę czynniki pozaekonomiczne, takie jak zrównoważony rozwój. Ponadto coraz częściej wykorzystują do produkcji nowoczesne technologie, co wpływa na obniżenie kosztów. W obliczu wzrostu kosztów pracy i spadku dostępności specjalistów, takich jak kierowcy i spedytorzy, automatyzacja powtarzalnych zadań wydaje się naturalnym posunięciem. Część rozwiązań transportowych, m.in. giełdy transportowe czy systemy do zarządzania transportem (TMS), już została zautomatyzowana, jednak branża wciąż jest na początku tej drogi. Piotr Hunker, lider firmy Trans.eu, stwierdził: Cały czas brakuje nam głównego elementu, tzw. digital connectivity, i standardów wymiany danych. Jego wypowiedź znalazła się w raporcie Rynek transportowo-logistyczny w Europie 2023–2024.

Okiem security 
Bezpieczeństwo transportu w Polsce

Raport: Jak jesteśmy chronieni?

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.