#Smart City

Covidowe reperkusje

Jacek Tyburek


Co pandemia rozwinęła, polityka chce zwinąć – niespodziewane przyspieszenie rozwoju smart city i równie niespodziewane czarne chmury na horyzoncie.

Dla mieszkańców miast pandemia COVID-19 to czas udręki, stresu i ograniczeń. To moment, w którym zdaniem wielu gadżeciarska koncepcja smart city miała swoje pięć minut. To był też moment, kiedy miały okazję upaść różne mity dotyczące smart city. Jednym z nich było to, że jako koncepcja jest możliwa do zastosowania głównie w nowatorskich projektach miast budowanych od zera, jak Masdar na pustyni czy New Songdo City w Korei. Innym mitem była stawiana często teza, że obszarem wdrożenia technologii smart city mogą być jedynie metropolie. W miastach średnich i małych takie inwestycje miały być – zdaniem niektórych komentatorów – nieuzasadnione ekonomicznie. Te właśnie mity zostały skutecznie obalone przez potrzeby wywołane pandemią. Wszyscy nagle musieliśmy się skutecznie komunikować przez Internet, dotyczyło to zakupów, załatwiania spraw zdrowotnych, ale też urzędowych. To nie była sytuacja dobrowolności, tylko konieczność bezalternatywna.

Gdzie jesteśmy po 1,5 roku od pierwszych doniesień o nowym śmiercionośnym wirusie?
Dominika Brodowicz z SGH w kilku swoich publikacjach dokonała interesującego zestawienia konkretnych rozwiązań technologicznych, których rozwój należy powiązać z potrzebami ujawnionymi w trakcie pandemii. To takie aspekty, jak e-urząd czy zakup biletów komunikacji miejskiej za pośrednictwem aplikacji mobilnej, ale nie tylko. Dobrze znane od lat monitorowanie zdrowia seniorów za pomocą bezprzewodowych bransoletek, telemedycyna. Temat wcześniej interesujący wąsko wyspecjalizowanych ekspertów. Technologie, które do tej pory zdawały się mieć rangę zaledwie gadżetów, w dobie epidemii nabierają znaczenia, stają się wręcz niezastąpione. Epidemia doprowadziła do rozwoju takich dziedzin życia nierozerwalnie związanych z inteligentnymi miastami, jak e-handel czy płatności za pomocą e-portfela. Zmiany nastąpiły nie tylko w gospodarce, ale także w kulturze. Wirtualne spektakle teatralne czy muzealne wystawy online przestały dziwić. Wyraźny progres nastąpił także w edukacji. Szkoły musiały szybko wdrożyć w życie nowe formy przekazywania wiedzy.

Epidemia wymusiła rewolucję cyfrową, a ta – jak wiadomo – jest jednym z najważniejszych symptomów transformacji miasta w smart city. Pojawiły się takie rozwiązania innowacyjne, jak urzędowe paczkomaty, autonomiczne środki transportu czy drony monitorujące sytuację w mieście. Czujniki implementowane w przestrzeni miejskiej mogą w przyszłości wspomóc systemy wczesnego ostrzegania przed rozprzestrzenianiem się chorób. Wzrosło zainteresowanie automatyzacją w zakładach pracy. Wspomnieć należy też o rozwoju takich rozwiązań, jak system powiadomień SMS o zagrożeniach,
e-recepty, systemy monitorujące dystans pomiędzy osobami, internetowe platformy do kontaktu pomiędzy wolontariuszami a osobami potrzebującymi pomocy czy opaski do pomiaru temperatury. Technologia stała się sprzymierzeńcem w walce z pandemią, a rozwiązania, na które dawniej potrzeba było lat, zostały wdrożone w ciągu kilku tygodni. Eksperci są zgodni, że tego typu rozwiązania już z nami pozostaną, co de facto przyspieszy rozwój inteligentnych miast. Wprowadzane w okresie epidemii innowacje z zakresu smart city nie tylko zwiększą w przyszłości bezpieczeństwo epidemiczne, ale też pozwolą zrealizować inne cele stawiane przed inteligentnymi miastami, jak chociażby ograniczanie zasobów naturalnych czy poprawa komfortu życia mieszkańców.

Zacznijmy od jednego z liderów szerokiego zastosowania technologii – Seulu. Miasto uruchomiło dedykowaną platformę, uaktualnianą kilkukrotnie w ciągu dnia, która zawiera dane o liczbie nowych przypadków zachorowania, wieku pacjentów, ogniskach zakażeń i dezynfekcjach (z dokładnością do konkretnej restauracji czy kina). System ten ma być wsparciem dla mieszkańców przy podejmowaniu decyzji o wybraniu się do danego miejsca, zachęca też do monitorowania i raportowania symptomów po wizycie w punkcie oznaczonym jako ognisko. Rozwiązanie to – jak wiele innych z zakresu smart – wymaga od użytkowników zaufania, że ich personalia są bezpieczne i pozostaną anonimowe, zwłaszcza że na ich podstawie tworzy się komercyjne aplikacje. W Korei Południowej dostępne są np. Corona 100m, Corona NOW oraz Corona Map, które zawierają m.in. dane o wieku pacjentów i miejscach, które ostatnio odwiedzili. W walce z rozprzestrzenianiem się wirusa wykorzystuje się także kamery termowizyjne, inteligentne przystanki czy bezdotykowe kioski (budki). Służą one do wykrywania podwyższonej temperatury u osób chcących skorzystać z transportu miejskiego lub uczestniczyć w imprezach masowych. Dla przykładu, w dzielnicy biznesowej Seongdong w Seulu testowano wiaty autobusowe zasilane energią słoneczną, wyposażone w sterylizatory ultrafioletowe i kamery termowizyjne do mierzenia temperatury osób oczekujących na autobus. Oprócz kamer używa się także opasek do pomiaru temperatury.

Seoul

Kolejnym przykładem jest Tel Awiw. Poszukując skutecznych rozwiązań do walki z koronawirusem i opracowania odpowiednich rozwiązań technologicznych w celu zapobiegania rozprzestrzenianiu się zachorowań, już na początku pandemii zorganizowano wirtualny hackathon, czyli maraton projektowania dla programistów, służący opracowywaniu określonych aplikacji. Poszukiwano rozwiązań w trzech obszarach:

  1. lokalny biznes (narzędzie informujące o tym, które firmy są narażone na bankructwo, a które nie),
  2. bezpieczeństwo publiczne (wirtualne i fizyczne narzędzia zachęcające mieszkańców do pomocy służbom miejskim w utrzymaniu porządku),
  3. wsparcie mieszkańców (narzędzia organizujące społeczności opiekujące się osobami wymagającymi pomocy).
Tel Aviv

Co istotne, projekt zrealizowano we współpracy z Global Resilient Cities Network (GRCN), organizacją, która w Tel Awiwie skupia się na działaniach na rzecz zwiększania odporności miasta (ang. resilience).

Kwestia odporności miasta w czasach przed pandemią oznaczała raczej to, co łączy się ze zmianami klimatycznymi. W obliczu wyzwania, jakim jest powstrzymanie transmisji wirusa, tworzy się przestrzeń dla biznesu opartego na nowoczesnych technologiach, które można sprzedawać i implementować w wielu miejscach na świecie. W Estonii powstała platforma Zelos, której zadaniem jest wsparcie przez wolontariuszy osób przebywających na kwarantannie. Mediolańska platforma SharingMi z kolei ma na celu skłanianie mieszkańców do odpowiedzialnych zachowań, np. pozostania w domu w zamian za różnego rodzaju nagrody.

Jednakże, będąc odpowiedzialnym za funkcjonowanie miasta, nie można polegać jedynie na dobrej woli i domniemaniu, że wszyscy obywatele dostosują się do wprowadzonych obostrzeń i zasad zachowania w przestrzeni publicznej. Pojawiały się, również na rynku polskim, urządzenia mające ostrzegać o naruszeniu obligatoryjnego dystansu społecznego. Dystans społeczny, który w zależności od rekomendacji danego kraju wynosi od 1,5 do 2 m, stanowi kolejny obszar zastosowania inteligentnych rozwiązań, w tym kamer, czujników i robotów. Specjaliści z DXC Technology podają jako przykład, że przestrzeganie zasad obowiązujących w miejscu pracy znacząco ułatwiałyby noszone osobiste czujniki, emitujące alarmy w momencie niezachowania odległości.

Z kolei w otwartej przestrzeni coraz częściej wykorzystuje się roboty monitorujące skupiska ludzi, dzielący ich dystans i sposób przemieszczania się w ruchu pieszym. W Singapurze tzw. Spot (czyli robot-pies) stworzony przez Boston Dynamics patroluje parki i przypomina osobom w nich obecnym o zachowaniu odpowiedniej odległości od siebie. Tego typu rozwiązania są istotne w czasie łagodzenia restrykcji, gdyż dzięki nim przebywanie w przestrzeni publicznej staje się bezpieczniejsze. Ponadto uruchomiono mapę do monitorowania w czasie rzeczywistym skupisk ludzi w parkach, tak by można było je omijać.

Singapur

Punktem wspólnym wymiennych projektów jest rozwój nie tylko aplikacji i urządzeń, ale też – a może przede wszystkim – znaczne wzmocnienie zasięgu Internetu. Chodzi o zminimalizowanie wykluczenia społecznego osób, które nie mają do niego dostępu, ale również prozaiczne wzmocnienie dostępności sygnału o wymaganej przepustowości. Wśród licznych wymogów stawianych inteligentnym miastom jednym z najczęściej powielanych jest swobodny, zrównoważony dostęp ich mieszkańców do sieci internetowej i baz danych. Nie jest to jednak możliwe, gdy przesyłanie danych jest zawodne i niestabilne bądź nie jest w stanie obsłużyć dostatecznie dużej liczby urządzeń. W takiej sytuacji ani edukacja na odległość, ani telemedycyna czy zdalne sprawowanie obowiązków służbowych nie są możliwe. Dlatego eksperci z optymizmem patrzą na wprowadzenie nowej generacji sieci bezprzewodowej – 5G, która pozwoli ustabilizować połączenia sieciowe i znieść ich dotychczasowe ograniczenia.

Integralnym elementem funkcjonowania każdego inteligentnego miasta jest wdrożenie i zastosowanie rozwiązań z zakresu tzw. Internetu Rzeczy, w uproszczeniu polegającego na połączonej sieci czujników i inteligentnych urządzeń, które są w stanie zbierać, przechowywać oraz wymieniać pomiędzy sobą zgromadzone dane. W najbardziej rozwiniętej wersji mogą one też odpowiednio reagować w odpowiedzi na otrzymane wiadomości. Wspomniane wcześniej czujniki odległości również należą do zakresu funkcjonowania IoT. Do tego grona można też zaliczyć m.in. autonomiczne pojazdy, zintegrowaną sieć monitoringu w postaci kamer i czujników ruchu, systemy szybkiego ostrzegania czy niezawodne kanały komunikacji i przesyłania danych.
Kolejnymi elementami wchodzącymi w skład IoT są wszelkiego rodzaju kamery i czujniki monitorujące konkretne zjawiska czy sytuacje. Rozbudowana sieć tego typu urządzeń, zaimplementowana na terenach miejskich, znacznie wspomoże systemy wczesnego ostrzegania przed rozprzestrzenianiem się chorób, a ich szybkie wykrywanie pozwoli na skuteczną i szybką reakcję. Przykładem mogą być np. kamery na podczerwień oraz sensory mierzące temperaturę.

W tym miejscu nad koncepcją smart city pojawia się pierwsza czarna chmura. Pułapką samą w sobie jest dynamiczny rozwój tej technologii. Oczywiście to nie technologia jest problemem, ale ilość danych, jakich potrzebuje do swojej pełnej funkcjonalności. Koncepcja smart city nie ma zwartego modelu rozwoju. Stanowi raczej ideę przybierającą różne formy w zależności od tego, w którym miejscu jest realizowana. To pewnego rodzaju słabość, gdyż brak takiej perspektywy strategicznej nie ułatwia prac inżynierskich, choć z pewnością sprzyja kreatywności.

Droga Chin

W ostatnich latach pojawiła się nowa koncepcja, tzw. system kredytu społecznego występujący pod angielską nazwą social credit system. Został stworzony w Chinach na potrzeby sprawnego zarządzania w społeczeństwie żyjącym na coraz wyższym poziomie zaawansowania technologicznego. Jego koncepcja i konstrukcja, ciągle testowana i wdrażana w Państwie Środka, jest zgodna z tamtejszym porządkiem prawnym i mentalnością. Jest zupełnie nie do przyjęcia w społeczeństwie obywatelskim na Zachodzie.
Chińczycy są oceniani na podstawie zachowań, które – w przełożeniu na rodzimą płaszczyznę – odnoszą się do różnych gałęzi prawa: cywilnego, karnego czy administracyjnego. Ocena obywatela ma kolosalny wpływ na poziom jego życia. Wysoki wynik nie tylko jest powodem do społecznej nobilitacji, osoby klasyfikowane wysoko wejdą do stref VIP na lotniskach, wypożyczą lepsze auto, pójdą na wymarzone studia bądź poślą dzieci do dobrych szkół. Osoby mające ocenę niską mogą spodziewać się m.in. wolniejszego Internetu, problemów z otrzymaniem kredytu, a nawet zablokowania dostępu do wielu zawodów, np. prawniczych. Co więcej, dostęp do systemu z ocenami obywateli nie jest ograniczony do instytucji rządowych.

Dlaczego wspominamy o tym w artykule na temat smart city? Przede wszystkim dlatego, że jedną z bazowych informacji dla systemu są dane z systemów wizyjnych w miastach oraz z biometrycznych systemów kontroli dostępu w różnych instytucjach. Szczególnie monitoring wizyjny, z dynamicznie rozwijającą się warstwą analityki obrazu, jest tutaj punktem stycznym.

Obawy i ograniczenia w krajach UE

Lęk w świecie zachodnim nie jest zupełnie nieuzasadniony, gdyż niektóre funkcjonalności typowe dla chińskiego ujęcia oceny obywatelskiej są już stosowane na świecie w co najmniej kilku gigantach technologicznych wobec konsumentów. Oczywiście powód takiego rozwoju rozwiązań nie leży w potrzebach inwigilacji politycznej, ma uzasadnienie wyłącznie marketingowe. Nie zmienia to jednak faktu, że zaczynamy poruszać się na cienkiej granicy pomiędzy światami a ich założeniami organizacyjnymi.

Dlatego też w Unii Europejskiej trwa dyskusja nt. większej kontroli nad wdrażanymi technologiami. Jej efektem jest klasyfikacja niektórych systemów AI jako wysokiego ryzyka i co do których mają się pojawić szczególne obowiązki po stronie uczestników cyklu życia tych rozwiązań. Właściwe zrozumienie tej klasyfikacji i dokonanie mapowania własnych rozwiązań ma kluczowe znaczenie dla określenia zakresu naszej odpowiedzialności, a także wyznaczenia kolejnych kroków związanych z marketowaniem systemu wykorzystującego sztuczną inteligencję.

Do tej listy zaliczono następujące obszary:

  • identyfikacja biometryczna osób (w czasie rzeczywistym i post factum);
  • zarządzanie ruchem, dostawami wody, paliw czy ogrzewania i elektryczności;
  • dostęp osób do instytucji edukacji oraz zawodowych;
  • rekrutacja pracowników, awanse lub rozwiązanie stosunku pracy;
  • dostęp do benefitów socjalnych i usług;
  • ocena zdolności kredytowej lub scoring społeczny;
  • awaryjny dostęp do m.in. opieki medycznej (chodzi o ustalanie priorytetów);
  • szereg obszarów związanych z egzekwowaniem prawa;
  • obszar migracji, udzielania azylu czy kontroli granic – również zawężenie do konkretnych obszarów;
  • wymiar sprawiedliwości i procesy demokratyczne – wspieranie w procesie decyzyjnym (np. przy wydawaniu wyroków).

Diabeł tkwi w szczegółach, a właściwie w ich braku. To, z czym musimy się pogodzić, to fakt, że nie ma jasnej i zamkniętej definicji systemu AI wysokiego ryzyka. Można stwierdzić, że jest ona kompilacją art. 6 i art. 7 projektowanego rozporządzenia oraz załącznika III do tego projektu. Projektowane rozporządzenie przyznaje Komisji (UE) prawo do dokonywania zmian w załączniku III. Na szczęście obwarowano to konkretnymi ograniczeniami, KE może bowiem dodać nowe rodzaje systemów klasyfikowanych jako wysokiego ryzyka, jeżeli (łącznie):

  1. dany system może nieść ryzyko szkody dla zdrowia lub bezpieczeństwa lub może też mieć negatywny wpływ na realizację praw podstawowych, ale też nie w każdym przypadku, a tylko wtedy, gdy samo ryzyko jest porównywalne z tym, które dostrzegamy w kontekście wspomnianych już systemów z załącznika III;
  2. dany system będzie wykorzystywany w obszarach wskazanych w tym załączniku.

Przy tej ocenie Komisja powinna wziąć dodatkowo pod uwagę następujące kryteria:

  • zamierzony cel wykorzystania systemu AI;
  • prawdopodobieństwo użycia systemu lub fakt jego użycia;
  • fakty wskazujące na to, że dany system wcześniej doprowadził do powstania szkody lub istnieją przesłanki, że taka sytuacja może zaistnieć – na bazie stosownej dokumentacji;
  • ryzyko dla większej liczby osób – tak ja to rozumiem;
  • zależność potencjalnie poszkodowanych osób od wyniku działania systemu – w szczególności czy istnieje opcja rezygnacji z wykorzystania takiego produktu końcowego;
  • ocenę, czy potencjalnie poszkodowana osoba jest w nierównej pozycji względem AI ze względu np. na poziom wiedzy czy zależności ekonomiczne;
  • ocenę, czy efekt prac systemu jest łatwy do odwrócenia w przypadku pojawienia się szkody;
  • stwierdzenie, czy unijne przepisy zapewniają możliwość uzyskania odszkodowania i odpowiednią ochronę w zakresie eliminowania lub minimalizowania ryzyka szkody.

Zmiany te są określane pojęciem safeguards i mają stanowić pewnego rodzaju „bezpieczniki” przeciwko nadużyciom w stosowaniu tego prawa. Niemniej kontekst powstawania rozporządzenia może stanowić poważny problem dla branży ochrony.

Co dalej?

Wydaje się, że bez uzbrojenia się w transparentnie prezentowaną strategię rozwoju koncepcji smart city oraz stworzenia warstwy zarządzania cyberbezpieczeństwem trudno będzie wypracować silną pozycję dla kolejnych etapów rozwoju tych technologii.
Przykład rozwoju koncepcji, jaki w czasach pandemii COVID-19 odegrał pozytywną rolę w poprawie jakości życia obywateli, teraz może zostać przesłonięty niebezpieczeństwami wskazanymi, ale nie do końca jasno zdefiniowanymi. Tutaj jest miejsce dla zorganizowania się branży i uruchomienia kreatywności na polu nie tylko lobbingu, ale zwłaszcza – nomen omen – wypracowania rozwiązań dla własnych produktów mających służyć bezpieczeństwu.

Jacek Tyburek
Menedżer bezpieczeństwa organizacji. Doświadczenie zdobywał w różnych obszarach bezpieczeństwa; od przemysłu i logistyki, przez BPO, po bezpieczeństwo w rzeczywistości wirtualnej. Promotor pojęcia Organisational Resilience. Entuzjasta bezpieczeństwa miast, realizujący swoją pasję w powstającej pracy doktorskiej.

Covidowe reperkusje

Bezpieczeństwo w smart city

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.