Szklane oczy kamer
Andrzej Popielski
Operator warszawskiego monitoringu zauważył graficiarza. Ulicznemu Michałowi Aniołowi grozi nawet więzienie, bo pomazany Pałac Branickich to zabytek. Wandalizm – nie tylko terroryzm, bandytyzm i złodziejstwo – też mieści się wśród zagrożeń dla bezpieczeństwa, choćby dotyczył tylko urody miast i wściekłych estetów. Nasi „Banksy” – artyści street art – są kiepskiej jakości, i to jest chyba główny powód mojej irytacji – sztukę na murach bym zaakceptował. Kilkanaście lat temu napisałem informację o wynalazku powstałym w stołecznym instytucie chemii. „Antygrafitti” otrzymało nawet nagrodę na światowej wystawie wynalazków. Nie był to skomplikowany system rodem z optyki, elektroniki czy IT. Potwierdza to metoda stosowania: należało pomalować mur przezroczystym impregnatem, następnie cierpliwie przeczekać atak obcej farby i podeschnięty bohomaz przetrzeć suchą szmatą – odpadał od podłoża. Produktowi wieszczyłem sukces rynkowy, bo działał, ale cisza później krzyczała. Dzisiaj jakieś takie preparaty są w internetowych wyszukiwarkach, ale kolejka chętnych do zakupów zarządców obiektów chyba za długa nie jest, patrząc na stan elewacji. Wielu z nich nadal woli walczyć z wiatrakami artystów, których ambicje zdobywania sławy są większe od twórczych możliwości.
Ta informacja jest trochę zleżała – bo z końca września – i pochodzi z holenderskiego portalu „The Next Web” (własność „Financial Times”). Medium zajmuje się nowościami technologicznymi i branżowymi konferencjami. Chodzi tu o kamerę 500-megapikselową i system rozpoznawania twarzy. Jak podał chiński rządowy dziennik „Global Times” – system kamery ze sztuczną inteligencją połączonej z chmurą obliczeniową jest dziełem badaczy z Uniwersytetu Fudan w Szanghaju i Instytutu Optyki, Mechaniki Precyzyjnej i Fizyki Chińskiej Akademii Nauk w Czangczun. Powstał dla celów wojskowych i bezpieczeństwa publicznego (zadania operacyjne, strażnik na granicach, w bazach wojska i… „w bazach satelitów” (?) – w celu zapobiegania przedostania się do wewnątrz lub na zewnątrz podejrzanych osób i obiektów. W chińskich miastach – według tego serwisu – pracuje ok. 200 mln kamer, a ich liczba ma wzrosnąć w 2020 r. do ponad 620 mln (szacunek dynamiki wzrostu chyba jest mocno nierealny, ale kiedyś…). Podano, że kamera może rejestrować obraz z doskonałą dokładnością szczegółów, np. setek twarzy na stadionie, i dane przesyłać do chmury, co pozwala na natychmiastową lokalizację konkretnej osoby.
Chyba znowu przesada. Chociaż technika to umożliwia, to najpierw muszą powstać bazy wizerunków twarzy do porównywania z rejestrowanymi, z biegiem czasu np. o milionowych zasobach. Przy takiej perspektywie rozwoju monitoringu widzę w innym świetle działanie internetowych przyjaznych portali społecznościowych namawiających mnie do opublikowania zdjęcia profilowego, czyli mojego portreciku z nazwiskiem.
Pod koniec roku informacje się tłoczą i felieton bywa za ciasny. Kto pamięta z 2017 r. pożar 24-piętrowego budynku Grenfell Tower? Spaliło się w nim 72 mieszkańców. Koszmarnie wysoka płonąca pochodnia na tle Londynu. Teraz po audycie dochodzą informacje o błędach w akcji i systemowych zaniedbaniach, jak brak szkoleń, za mała liczba i nieprzygotowanie dyspozytorów. Pożar zaczął się od zwarcia w lodówce na czwartym piętrze. Potem było bohaterstwo strażaków, którzy próbowali się wspinać i wyciągać ludzi, i seria dużych błędów. Główny powstał przy remoncie kilkanaście miesięcy przed katastrofą, gdy ocieplono budynek materiałami łatwopalnymi. Ale nakazano także pozostać mieszkańcom w płonącym domu co najmniej o godzinę za długo, co zwiększyło liczbę ofiar. Wieżowce powinny być tak projektowane, aby ogień nie przedostawał się kolejnymi kondygnacjami. Ten budynek podobno zbudowano inaczej.
Zacząłem od monitoringu wizyjnego stolicy i tematem tym skończę. Do nieistniejącego już czasopisma „Systemy Alarmowe” napisałem ponad 10 lat temu dwa duże reportaże o miejskich kamerach – Warszawa miała wtedy ponad 300 zintegrowanych w miejskiej sieci, „coś” na I linii metra, a w transporcie naziemnym ich sobie nie przypominam. Teraz w przestrzeni miasta funkcjonuje ponad 15 tys. kamer, ogromna większość w pojazdach (ok. 13 400 kamer w autobusach, tramwajach, SKM i w pociągach metra) – ponadto w infrastrukturze metra są 1084 kamery. Operatorzy zauważają rocznie ponad 7 tysięcy zdarzeń wymagających interwencji. Nie razi mnie ich zawodowe wścibstwo.
|