Strona główna Telewizja Dozorowa Zdalny monitoring wizyjny – smart monitoring?

Zdalny monitoring wizyjny – smart monitoring?

Daniel Kamiński


Na świecie jest już zainstalowanych ponad miliard kamer. Czy dzięki nim jest bezpieczniej? Wiele raportów wskazuje, że stosowanie kamer w miejscach publicznych zredukowało liczbę przestępstw. Analizując nagrania z włamań do obiektów, można jednak zauważyć, że przestępcy nie obawiają się kamer.

Monitoring wizyjny – przecież to nie działa!

Tradycyjny system monitoringu wizyjnego składa się z kilku kamer, monitora i rejestratora. Kamery są montowane w widocznych miejscach, mają być widoczne dla klientów, pracowników czy potencjalnych intruzów. Z tego względu większość utożsamia kamery z systemem monitoringu i na tej podstawie buduje swoje wyobrażenie o ochronie. Mam kamery, więc jestem chroniony. Część osób podgląda na bieżąco obrazy z kamer na monitorze. Weryfikują godziny otwarcia sklepów, liczbę klientów w punktach usługowych, obecność palet w strefie załadunku itp. Zbierane są doświadczenia, czasem negatywne, gdy obraz z kamery jest np. zamazany lub nieczytelny. Wtedy wzywa się serwis, aby przemyć obiektyw, usunąć pajęczyny, dostroić obraz, poprawić połączenia. Takie osoby bardziej realistycznie podchodzą do korzystania z kamer.

Tylko nieliczni mają potrzebę analizowania archiwum. Musi się coś wydarzyć, aby pojawiła się potrzeba przeglądania historii. Może to być szkoda komunikacyjna na parkingu i chęć zidentyfikowania sprawcy. Może być reklamacja dotycząca dostawy i konieczność potwierdzenia kompletacji wysyłki. Oczywiście może to być kradzież i potrzeba weryfikacji, kto jej dokonał. Wówczas często pojawia się zaskoczenie, np. okazuje się, że obraz się nie nagrał! Osoby, które tego doświadczyły, negatywnie odnoszą się do usług monitoringu wizyjnego.

Dlaczego włamywacze nie boją się kamer?

Ważna uwaga: wg tradycyjnego podejścia system monitoringu wizyjnego jest nastawiony na prewencję. Nie stanowi aktywnej ochrony. W przypadku kradzieży pozwala jedynie odszukać w archiwalnym materiale, co się wydarzyło, o ile znany jest czas zdarzenia. Jeśli minęło już kilka dni, to odszukanie zdarzenia zajmie sporo czasu. Taką wiedzę na temat działania tradycyjnego systemu monitoringu wizyjnego ma większość złodziei. Po pierwsze wiedzą, że kamera nie powiadomi właściciela o tym, że intruz jest w obiekcie. Po drugie istnieje prawdopodobieństwo, że dysk rejestratora już się zużył i nic się nie nagrywa. A nawet jeśli się nagrywa, to obraz będzie nieostry. Dlatego wystarczy, że założą czapkę z daszkiem, aby w razie złapania twierdzić, że to nie ich wizerunek.

Czego nie lubią włamywacze?

Jest kilka rzeczy, których nie lubią osoby dokonujące kradzieży. Głównie nie lubią zdemaskowania. Na złodzieju czapka gore – mówi przysłowie. Złodziej w trakcie włamania jest zestresowany. Wykrycie intruza w obiekcie powoduje jego ekstremalne zaskoczenie. Wystarczy szczekanie psa czy zadziałanie czujnika zmierzchowego, aby zniechęcić włamywacza, przynajmniej na chwilę. Jeszcze lepiej, niezależnie od pory dnia, zadziała system alarmowy, który może dodatkowo uruchomić syrenę.

Ważny warunek: szczekanie psa, włączenie się oświetlenia w nocy czy wycie sygnalizatora musi sprowokować czyjąś reakcję – pojawienie się sąsiada w oknie, zatrzymanie się przechodnia, wyjście pracownika itp. Każda z tych sytuacji oznacza dla włamywacza duże ryzyko zdemaskowania. A to stres. Włamywacz poszuka innych miejsc, którymi nikt się nie interesuje.

Ważny jest również czas przeznaczony na dokonanie kradzieży. W miejscach, które są wyposażone w dobre zabezpieczenia mechaniczne, włamywacz musi poświęcić dużo czasu na ich pokonanie. Im dłużej będzie wiercił czy rozbijał, tym większe prawdopodobieństwo, że ktoś go zauważy. Dlatego obiekty znajdujące się na uboczu są bardziej narażone na ryzyko włamań.

Warto wiedzieć, że w miejscach, gdzie jest duże zainteresowanie otoczenia, kradzież z włamaniem zajmuje tylko kilka minut. Z kolei obiekty znajdujące się na uboczu włamywacze mogą plądrować przez cały weekend. Wielkość szkód jest wtedy znacznie większa. I niestety nie zależy od tego, czy w obiekcie są kamery, czy ich nie ma.

Głośniki – zdalna reakcja na alarmy wideo

Do niedawna popularnym rozwiązaniem problemu włamywaczy było zatrudnienie pracowników ochrony. Zajmowali się oni lokalną obserwacją obrazów z kamer, wykonywali okresowe obchody, pokazując, że w obiekcie są ludzie, oraz reagowali na zdarzenia alarmowe. Kamery wspierały ich w pracy oraz stanowiły ewidencję dla inwestora.
W ostatnim czasie sporo się jednak zmieniło. Koszty pracy wzrastały kilkakrotnie. Pandemia COVID-19 spowolniła rozwój części przedsiębiorstw i spowodowała powszechną obawę przed wzajemnymi bliskimi kontaktami. W efekcie koszty ochrony fizycznej wzrosły, a klienci zaczęli poszukiwać zautomatyzowanych rozwiązań pozwalających utrzymać odpowiedni poziom bezpieczeństwa w obiektach. Rozpoczęła się transformacja usług ochrony wykorzystująca nowe technologie i zdalne zarządzanie bezpieczeństwem. Model monitoringu wizyjnego rozszerza się o detekcję zagrożeń, powiadomienia o zdarzeniu oraz zdalną reakcję operatorów.

Coraz częściej zdalny monitoring wizyjny zaczyna wypierać ochronę fizyczną przy zachowaniu poziomu bezpieczeństwa. Pracownicy ochrony zdalnie obserwują obrazy z kamer, wykonują wirtualne obchody wideo oraz reagują na zdarzenia alarmowe. Pierwszą reakcją są komunikaty głosowe nadawane poprzez głośniki. Zidentyfikowany intruz otrzymuje szybką informację, że został wykryty. Następnie dostaje polecenie, że ma opuścić chroniony teren, a patrol interwencyjny jest w drodze. Głośniki sprawdzają się równie dobrze w przypadku czynności porządkowych. Jeśli kierowca zaparkuje w strefie zakazu, blokując np. dostęp do śmietnika, operator może od razu polecić mu przeparkowanie pojazdu. Nie trzeba szukać właściciela auta, można zareagować w momencie, gdy się znajduje jeszcze w pojeździe.

Fałszywe alarmy – mroczna strona monitoringu wizyjnego

Zdalny monitoring wizyjny wymaga właściwego podejścia oraz odpowiednich urządzeń. Tradycyjne rozwiązania telewizji dozorowej niestety się nie sprawdzają – generują dużo fałszywych alarmów. Funkcja detekcji ruchu w zwykłej kamerze pozwala zmniejszyć ilość archiwizowanego materiału, ale nie sprawdza się w zdalnym monitoringu, ponieważ może generować tysiące zdarzeń dziennie. W kamerach coraz częściej pojawiają się funkcje przekroczenia linii lub wejścia w zaznaczony obszar. Są to pożądane funkcje, ale w tańszych kamerach (o gorszej jakości obrazu) nie są odporne na warunki środowiskowe (deszcz, śnieg), zwierzęta, owady, refleksy świateł z przejeżdżających pojazdów, przez co generują nawet kilkaset alarmów z jednej kamery w ciągu dnia. Taka liczba alarmów powoduje, że usługa zdalnego monitoringu jest nieopłacalna w realizacji. Ponadto operator monitoringu, który obsługuje podczas dyżuru tysiące fałszywych alarmów, może się pomylić i pominąć alarm prawdziwy, a to oznacza dodatkowe straty.

Trzeba też mieć świadomość tego, że wiele firm ochrony dopiero się uczy świadczyć usługi monitoringu wizyjnego. Często mają jednego operatora i dopiero odkrywają wyzwania, jakie niesie ta usługa. Ale szybko się rozwijają, bo zainteresowanie klientów dynamicznie rośnie.

Smart monitoring – czyli jak ograniczyć liczbę alarmów?

Opcji jest kilka. Po pierwsze warto korzystać z rozwiązań CCTV/VSS wyposażonych w technologię inteligentnej analizy obrazu (VCA/IVA). Oferują ją droższe modele kamer z tzw. mechanizmem uczenia maszynowego. Można też wykorzystać dedykowane urządzenia do analizy obrazu instalowane niezależnie od kamer. Co prawda nie ma jeszcze w 100% skutecznych algorytmów analizy obrazu, ale tego typu rozwiązania generują znacznie mniej alarmów fałszywych.

Inną opcją jest zastosowanie czujek zewnętrznych (systemu alarmowego), które będą wykrywać zagrożenia. Mogą to być czujki ruchu, bariery optyczne, radary czy kable sensoryczne (wkopywane w ziemię lub montowane na ogrodzeniu). Bardziej zaawansowane czujki z analizą cyfrową sygnałów będą generowały znacznie mniej alarmów, ale ich koszt jest większy. Niezależnie od tego, czy jest to analiza obrazu, czy czujki zewnętrzne, ważna jest jakość montażu kamer i detektorów. Gdy są nieodpowiednio skonfigurowane po zainstalowaniu, powodują dużo alarmów; gdy poprawnie, nie generują ich. Należy też pamiętać, że wymagają sezonowej konserwacji, aby jakość detekcji się nie pogorszyła.

Recepta na sukces? Od strony obiektu najbardziej skutecznym rozwiązaniem ograniczenia uciążliwych zdarzeń alarmowych będzie zastosowanie zarówno algorytmów analizy obrazu, jak i czujek, które muszą być właściwie zainstalowane. Oczywiście dobór rozwiązań jest zależny od rodzaju ochranianego obiektu.

Analiza obiektów w chmurze – ludzie i pojazdy

Zarówno czujki zewnętrzne, jak i analiza obrazu z kamery mająca na celu identyfikację intruza mają ograniczenia. Częstym problemem są alarmy wywołane przez dziki, lisy, koty czy inne zwierzęta. Z obsługą kilku obiektów operator monitoringu dobrze sobie radzi. Widzi, że system działa, i ma satysfakcję ze swojej pracy. Jednak gdy na jednego operatora przypada 80 czy 100 obiektów, obsługa niepotrzebnych, uciążliwych alarmów stanowi duże wyzwanie. Wtedy, z perspektywy centrum monitoringu, przydatna jest identyfikacja osób i pojazdów w obrazie pozwalająca odfiltrować niepotrzebne do obsługi zdarzenia. Można to uzyskać dzięki dedykowanemu serwerowi z funkcjami analizy obrazu albo korzystając z usług w chmurze. Jedno i drugie rozwiązanie wymagają wsparcia przez sztuczną inteligencję.

Zaletą rozwiązania chmurowego jest duża ilość obsługiwanych strumieni wizyjnych. Im więcej podłączonych kamer, tym lepsze efekty pracy algorytmów sztucznej inteligencji. Można powiązać rozpoznawanie zachowań z rodzajem obiektów oraz dostosowywać algorytmy do sytuacji w nich.

Rola obsługi centrum monitoringu

Należy podkreślić, że ostateczną decyzję zawsze podejmuje człowiek. Opisane rozwiązania i algorytmy VCA mają uwolnić operatora od niepotrzebnej pracy. Ale to on decyduje, czy przekazać komunikat przez głośnik, wysłać załogę interwencyjną, czy powiadomić klienta.
Praca operatora jest w pewnym sensie powtarzalna, dlatego ułatwiają ją procedury obsługi alarmów. Będą one inne w przypadku ochrony parku maszynowego na budowie, inne w ochronie ogrodu zewnętrznego marketu budowlanego czy osiedla mieszkaniowego. Przypominam, że wiele firm uczy się dopiero świadczyć usługi zdalnego monitoringu, więc posiadają jedną procedurę – operator odpowiada za wszystko. Niestety tak się nie da, trzeba od razu określić zakres usług ochrony. Nie tylko po to, by analiza obrazu mogła być prawidłowo wdrożona, ale również po to, aby operator mógł szybko podejmować decyzje.

Biznesowe wykorzystanie analizy obrazu – analiza zachowań

Transformacja usług ochrony zachęca klientów do poszukiwania dodatkowych zastosowań rozwiązań, za które płacą. Kamery i czujki mogą być traktowane jako sensory IoT przekazujące dane do chmury. Tam dane są poddawane analizie i przedstawiane w postaci biznesowych raportów.

Zastosowanie kamer z analizą obrazu umożliwia liczenie klientów, sygnalizowanie odstępstw od standardów BHP (np. brak kasku na terenie budowy) czy wykrywanie zachowań wskazujących na kradzież sklepową. Coraz częściej z systemów kojarzonych z ochroną chcą korzystać działy marketingu, sprzedaży, logistyki, transportu czy produkcji. Moim zdaniem to dobra informacja dla naszej branży. Zainteresowanie nimi będzie rosło. Ale to również olbrzymie wyzwanie, ponieważ potrzebne będzie lepsze zrozumienie procesów obecnych w organizacjach naszych klientów. Ochrona już nie wystarczy, ważna jest wartość dodana.

Podsumowanie

Trudny czas wymusza zmiany rynkowe. Usługi ochrony fizycznej na tym stracą, ale zyskają usługi zabezpieczenia technicznego. Część firm już to zauważyła i dostosowała ofertę lub jest w trakcie jej dostosowania.

Usługi techniczne stały się bardziej zaawansowane. Dziś kamera już nie wystarczy. Potrzebne są inteligentna analiza obrazu, zastosowanie głośników, właściwe oprogramowanie w centrum monitoringu oraz analiza zachowań do wykorzystania w biznesie. Zmiany te będą miały wpływ na klientów, usługodawców i dostawców rozwiązań. Część firm zniknie z rynku, ale powstaną nowe, bardziej nowoczesne. W cenie będą wiedza i specjalizacja, kluczem zaś dostępność specjalistów.

Daniel Kamiński
Absolwent kierunku Telekomunikacji WAT oraz Kierowania Systemami Teleinformatycznymi AON. Od 1995 r. w branży zabezpieczeń technicznych związany z monitoringiem alarmów. Pierwsze 10 lat w grupie AAT/CMA odpowiadał za utrzymanie ciągłości działania centrum monitorowania, następnie w międzynarodowych firmach G4S i ADT za monitoring, instalacje i serwis. W ostatnich latach wykorzystywał swoje doświadczenie w firmach Juwentus oraz EBS. Od ponad 20 lat dzieli się swoją wiedzą na łamach czasopism branżowych. Wykładowca PISA, członek sekcji zabezpieczeń technicznych PIO.