#Bezpieczeństwo pożarowe

Zmiany dobre i złe, ale i niepokojący brak zmian

Grzegorz Ćwiek
Prezes Schrack Seconet Polska


Schrack Seconet w 2018 r. obchodził jubileusz 20-lecia powstania jako spółki prawa polskiego. W tym czasie i w firmie, i w całej branży wiele się zmieniło, ale też – co niepokojące – zmiany nie nastąpiły tam, gdzie były wyraźnie oczekiwane. Zapraszam do krótkiej podróży w czasie – od retrospekcji po życzenia na następne dwadzieścia lat. Ruszamy z nowym rokiem.

Dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień
Zaczynaliśmy w przytulnym, niedużym biurze w budynku parterowym przy ul. Dzikiej, przy rondzie Babka. Wtedy rondzie Babka, dzisiaj Zgrupowania AK „Radosław”, niedaleko Dworca Gdańskiego. Po dwudziestu latach to już zupełnie inne miejsce, inne otoczenie budynków niż w połowie lat 80., kiedy marka Schrack pojawiła się w Polsce (zresztą właśnie w połowie lat 80. budynek Dworca Gdańskiego płonął kilkukrotnie, przynosząc PKP ogromne straty finansowe i utrudnienia w ruchu. Dzisiaj dworce i perony zabezpiecza się systemami ppoż.). Zatem w roku 1998 zostałem przyjęty do grona aż czterech osób, które firmę Schrack Seconet Polska miały budować, bazując na zapoczątkowanej kilka lat wcześniej ścieżce przedstawicielstwa Schrack Seconet GmbH i dokonaniach pierwszych Partnerów firmy, którzy jeszcze jako przedsiębiorstwa „polonijne” wykonywali pierwsze instalacje profesjonalnych systemów bezpieczeństwa w Polsce.

Nasze produkty były wtedy niemal dziesięciokrotnie droższe niż pierwsze, dostępne wtedy na polskim rynku systemy sygnalizacji pożarowej (dzisiaj bijemy każdego roku rekordy sprzedaży, a nasza lista referencyjna ma ponad 5000 obiektów w Polsce). Producentów wchodzących na rynek było wtedy wielu (kilka razy więcej niż dzisiaj), a wymagania i normy dopiero rodziły się w bólach.

Komputer, na którym miałem pracować, musiałem sobie złożyć samodzielnie po rozpoczęciu pracy, z części zamówionych na giełdzie komputerowej. To miał być z jednej strony test (czy poradzę sobie z takim technicznym wyzwaniem), z drugiej – ukłon w moją stronę, bo mogłem zbudować sobie taki komputer, jaki chciałem. Czułem się wyróżniony. Mogłem kupić modem dial-up prędkości 14 400 b/s, którym wdzwanialiśmy się do sieci telefonicznej, żeby uzyskać dostęp do Internetu. Impulsy telefoniczne były piekielnie drogie i robiliśmy to niezwykle rzadko. Stronę internetową budowaliśmy też wtedy sami, a za skrzynki pocztowe służył nam głównie faks. Był podstawą komunikacji firmowej. Telefonu komórkowego także nie używało się za dużo, bo każde połączenie przychodzące i wychodzące było płatne, ale telefon oczywiście też dostałem. Obchodziłem się z nim z wielkim szacunkiem. W tamtych czasach trzeba było jechać do punktu sprzedaży telefonii komórkowej, odstać swoje w kolejce, mieć tony zaświadczeń, gotówkę na kaucję za wyższy abonament, ale to i tak było coś!

Dostałem prawie nowy samochód służbowy, za jego niektóre naprawy musiałem płacić sam. Było mi niezręcznie prosić pracodawcę, by pozwolił mi skorzystać z polisy AC, kiedy zarysowałem karoserię podczas jednej z podróży służbowych. Musiałem znaleźć warsztat, który zrobiłby to w dobrej cenie, i sam za taką naprawę zapłacić. Nikogo to nie dziwiło. W zamian mogłem go używać na co dzień i to było fair także wobec mnie.

Dzisiaj, gdy na spotkanie w sprawie pracy przychodzi młody człowiek, ma już wymagania (zmieniły się czasy, to i wymagania są inne): MUSI dostać wszystkie najnowsze i gotowe do pracy narzędzia, nie musi znać się na tym, jak skonfigurować komputer, bo przecież w firmie powinien być dostępny na skinienie dział IT; kiedy upuści lub utopi na wakacjach telefon, natychmiast należy mu się nowy, bo inaczej nie będzie przecież pracował. Nie będzie tolerował pracy po godzinach, bo ma swoje życie prywatne. A szkolić będzie się chętnie, ale tylko w godzinach pracy (ja na dwa miesiące przed przyjęciem do pracy dostałem od prezesa cztery grube segregatory z danymi technicznymi wszystkich urządzeń w ofercie, wytycznymi do projektowania i musiałem się tego „wykuć na blachę”, zanim jeszcze zacząłem pracować).

Wiele się zmieniło
Kiedy patrzymy na krajobraz miast w Polsce w roku 2019, aż dech zapiera na widok zmian, jakie nastąpiły w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Wielkie galerie handlowe, kompleksy biurowców, nowoczesne obiekty sportowe, wciąż zbyt mało, ale jednak ogrom fabryk i zakładów przemysłowych. Rozwój. I druga strona tej rzeczywistości – wg GUS w 2018 r. średnie ceny produktów i usług na rynku budowlanym wzrosły o kilkanaście do kilkudziesięciu procent. Cegły, beton, zaprawy, kleje, kamień, piasek…

Jest jeden wyjątek: branża elektryczna. Tutaj zanotowano nawet spadek cen! Jak to możliwe, kiedy chociażby koszty pracy w ostatnich miesiącach tak mocno wzrosły? Spadają ceny urządzeń, bo spadają koszty produkcji? Koszty stali, miedzi przecież rosną. A może po prostu dostawcy i instalatorzy przestają na tym rynku zarabiać?

Nie zmieniła się także jeszcze jedna kwestia: branża budowlana od kilkudziesięciu lat pozostaje najbardziej ryzykowną w gospodarce narodowej. To tutaj jest najwięcej przedsiębiorstw zagrożonych upadłością, a skala zadłużenia i „tradycyjnego” niepłacenia podwykonawcom jest nadal niewyobrażalna. Niestety w branży elektrycznej mieści się cały zakres działalności w obszarze bezpieczeństwa pożarowego, security; tu są sklasyfikowane systemy wykrywania, ostrzegania, ewakuacji.

Czyżby to oznaczało, że z jednej strony w ostatnich dwudziestu latach zmieniło się tak dużo: technologia materiałów i produkcji, infrastruktura techniczna budynków i miast, dostępność usług, dostępność finansowania inwestycji, wydatki na badania i rozwój, z drugiej – w naszej branży nadal brakuje pieniędzy?

Wydatki na bezpieczeństwo cały czas pozostają na szarym końcu ogółu wydatków inwestorów! Firmy w branży budowlanej nadal nie nauczyły się dobrego planowania i budżetowania, ciągle dochodzi do „obcinania” kosztów i tym samym obniżania standardów bezpieczeństwa! Pożary w Stoczni Gdańskiej (1994), Kamieniu Pomorskim (2009), zamachy terrorystyczne w Londynie (2005), pożar w Grenfell Tower (2017), ataki nożowników w Stalowej Woli, Krakowie, Bielsku-Białej nie nauczyły nas niczego i musiało dojść do tragedii w escape roomie w Koszalinie (2019)?! Pięć nastolatek musiało nagle odejść z tego świata, bo poziom kultury bezpieczeństwa i świadomości zagrożeń w ostatnich dwudziestu latach nie wzrósł na tyle, na ile powinien?!

Zastanówmy się, ilu przedsiębiorców rozpoczynających swoją działalność w roku 2019 wykonuje dzisiaj analizę zagrożeń, analizę ryzyka i oceny możliwych strat w przypadku zaistnienia zdarzenia kryzysowego? Który z generalnych wykonawców, chcąc obciążyć niedoszacowanym kontraktem na „niskie prądy” swojego podwykonawcę, zastanawia się nad społecznymi skutkami takiego działania? Który z inwestorów dzisiaj, po niemal dwudziestu latach od początku nowego millennium zastanawia się, czy redukując wydatki na modernizację starych systemów bezpieczeństwa lub odmawiając prawidłowej ich konserwacji, w konsekwencji naraża na utratę życia lub zdrowia niewinne dzieci? W którym ze szpitali, gdzie, mimo nakazu instalacji, systemów bezpieczeństwa pożarowego nie ma, jego dyrektor ma z tego powodu problemy ze snem i szuka codziennie sposobu na sfinansowanie takiego zakupu?

Jako firma, która świętuje swój wielki rozwój i po dwudziestu latach działalności jest dumna z tego, ile w Polsce zaszło zmian na lepsze (a także do ilu zmian przyczyniła się nasza aktywna działalność), jednocześnie protestujemy przeciwko nadal zakrojonej na szeroką skalę bylejakości rynku w podejściu do standardów bezpieczeństwa. Apelujemy o szeroki sprzeciw społeczny – i szczególnie branżowy – wobec powszechnie akceptowalnej „uznaniowości” zasad i kompromisów w zakresie bezpieczeństwa, skutkującej na tyle niepoważnym podejściem do reguł bezpieczeństwa, że aż musi dochodzić do takich tragedii, jak w Koszalinie czy Gdańsku, by ktoś otrzeźwiał i spojrzał rzetelnie na problematykę bezpieczeństwa.

Polska nie jest – wbrew pozorom – krajem wolnym od zagrożeń, niebezpiecznych zdarzeń i ataków szaleńców. To tylko kwestia czasu, aby i tutaj znaleźli się naśladowcy działań szaleńców w USA, Francji czy Niemczech. Do większej liczby takich sytuacji, jak podczas finału WOŚP w Gdańsku, będzie dochodzić na większą skalę. Wykorzystajmy ten w miarę spokojny czas, który mamy, na naukę, ćwiczenia z zakresu bezpieczeństwa i ewakuacji oraz instalację systemów zabezpieczeń. Na podnoszenie standardów. Nie oszczędzajmy na środkach bezpieczeństwa, traktujmy je poważnie, tak jak i ludzi, których mamy chronić z szacunkiem. Jeżeli branża instalacji systemów bezpieczeństwa nadal będzie stała na końcu kolejki po środki finansowe, to nowa dekada tego stulecia, która zacznie się już za chwilę, nie będzie okresem spokoju.

PS W 1998 r. za projekt systemów bezpieczeństwa pożarowego płacono od 5 do 8% wartości całej instalacji. W 2018 r. na rynku często oczekiwano, że projekt zostanie stworzony „za darmo”. To dlatego projektantów jest coraz mniej, a jakość ich pracy (na szczęście nie we wszystkich przypadkach) – coraz niższa. Wielu z nich nie uczestniczy w szkoleniach, nie uczy się nowych wytycznych i nie stosuje dobrych standardów (np. międzynarodowych). Prawo nie wymaga ani od nich, ani od instalatorów żadnych poświadczeń umiejętności i odbytych kursów, a jednocześnie za nieprawidłowe zabezpieczenie przeciwpożarowe budynku grożą jego właścicielowi lub administratorowi kary finansowe i sankcje karne. Czy coś tu nie jest nie tak?

Schrack Seconet Polska
ul. A. Branickiego 15
02-972 Warszawa
http://schrack-seconet.pl

Zmiany dobre i złe, ale i niepokojący brak zmian

Trzeźwość pod kontrolą

Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.