Płoną góry, płoną lasy…

Najpierw centrum handlowe, potem magazyny, osiedle mieszkaniowe, hala produkcyjna. Siwy dym niesie się nad krajem. Można odnieść wrażenie, że pożarów jest coraz więcej. Szczęśliwie w tym roku lipiec jest wyjątkowo wilgotny, ale tylko patrzeć jak zaczną płonąć pola i lasy. Pożarów jakby coraz więcej. Przypadek?
Ogień nie wybiera, ale czy na pewno? Od rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 roku opinia publiczna coraz częściej łączy serię zdarzeń z możliwymi aktami sabotażu. Do tego dochodzą powracające wątpliwości, czy część z tych zdarzeń nie ma także tła, można by rzec, ekonomicznego. Gospodarcze zawirowania czasami skłaniają do desperackich kroków.
Dane statystyczne robią wrażenie, ale nie przynoszą jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: czy pożarów jest więcej, czy mniej? Media robią swoje, bo pożoga to zawsze dobry temat, szczególnie w sezonie ogórkowym. Można jeszcze dodatkowo rozgrzać, nomen omen, atmosferę, sugerując, że każde takie wydarzenie to sabotaż. Faktem jest jednak, że w 2022 roku nastąpił skokowy wzrost pożarów, ale potem ich liczba zmalała. Faktem jest też, że służby poinformowały o zatrzymaniach osób podejrzanych o współpracę z rosyjskim wywiadem. Faktem jest też, że firmy ubezpieczeniowe donoszą o tysiącach wykrytych prób wyłudzeń.
Statystyki opublikowane przez Państwową Straż Pożarną na jej oficjalnym koncie na FB, dotyczące lat 2021–2025 pokazują, że ogólna liczba pożarów w Polsce znacząco się wahała, a najwyższy ich poziom odnotowano w 2022 roku (93 453 zdarzeń), co oznacza wzrost o ponad 44% w stosunku do 2021 (64 730). W 2023 r. liczba spadła do około 59,7 tys., w 2024 – do 58,6 tys., a w pierwszym półroczu 2025 odnotowano ponowny wzrost (ok. 77 tys. do 13 lipca). Wyraźnie widać zatem skok w 2022 r., ale dane te dotyczą wszystkich pożarów. Zdecydowaną większość stanowiły pożary małe (95% wszystkich zdarzeń) i średnie.
Co do pożarów dużych i bardzo dużych, najbardziej spektakularnych i medialnych, ich liczba była relatywnie niewielka i względnie stabilna. W latach 2021–2025 duże pożary występowały średnio ok. 160–255 razy rocznie, bardzo duże – 37-51 razy rocznie. Łącznie każdego roku odnotowywano od ok. 207 do 305 pożarów dużych lub bardzo dużych. Maksimum (305) przypada na 2022 r., a minimum (207) na 2024 r. (średnia pięcioletnia – 238 zdarzeń). Innymi słowy, rok 2022 przyniósł najwięcej dużych pożarów, ale potem nastąpił spadek, a trend w drugiej połowie okresu był raczej malejący. Jak podkreślono w oficjalnej analizie PSP, „w analizowanym okresie 2021–2025 nie zaobserwowano jednoznacznej tendencji wzrostowej w liczbie pożarów”. Miejsce miały głównie wahania sezonowe i roczne, typowe dla warunków klimatycznych i działalności ludzkiej.
Analizy typów obiektów pokazują dodatkowe trendy: spadła liczba pożarów budynków mieszkalnych (z ok. 20,6 tys. w 2021 do 16,7 tys. w 2024). Te statystyki mogą ulec zmianie, bo do końca 2025 roku jeszcze kilka miesięcy, a za nami już choćby tak tragiczne wydarzenie jak ogień, który strawił praktycznie całe ostatnie piętro dużego budynku mieszkalnego w podwarszawski Ząbkach. Ponad 500 osób straciło dach nad głową. Pożar strawił dużą część budynku, w tym dach, i doprowadził do zniszczenia lub zalania mieszkań na niższych kondygnacjach. Liczba pożarów w obiektach użyteczności publicznej, produkcyjnych czy magazynowych pozostawała względnie stała, a w latach 2023–2025 wystąpiła tendencja spadkowa w porównaniu z 2021–2022.
Pożary w lasach i uprawach wzrosły znacząco w 2022 r. (do 4,7 tys. pożarów leśnych i 24,5 tys. pożarów upraw), by następnie spaść i ponownie wzrosnąć w 2025 r. To związane jest raczej z warunkami pogodowymi niż jakimś dodatkowym czynnikiem kryzysowym. Reasumując: statystyki wskazują na gwałtowny wzrost liczby pożarów w 2022 r. (wobec roku poprzedniego) i spadek w kolejnych latach. W szczególności pożarów dużych i bardzo dużych nie było więcej niż w 2021; wręcz odwrotnie – ich liczba była wyższa w 2021 i 2022 niż w 2023–2025. Inny niezależny raport przygotowany przez serwis money.pl pt. Seria pożarów w Polsce budzi niepokój. Dane rzucają inne światło również pokazuje, że do połowy 2024 r. zmalała liczba dużych pożarów przemysłowych. W pierwszym półroczu 2024 r. miało miejsce tylko 51 dużych/ bardzo dużych pożarów hal produkcyjnych (32 duże, 19 bardzo duże), podczas gdy w analogicznym okresie 2023 było ich 71, a w 2022 nawet 74. Zatem
dane PSP i analityków nie potwierdzają wzrostu liczby wielkich pożarów od 2022 r.; wręcz przeciwnie, po wyraźnym szczycie w 2022 nastąpił spadek.
”Pali się, moja panno…”
Od 2022 r. media wielokrotnie informowały o „serii pożarów” w Polsce, podsuwając myśl o akcjach dywersyjnych czy sabotażu. Wiele publikacji społecznościowych sugerowało, że za podpalenia mogą odpowiadać ukraińscy najemnicy lub ukraińscy politycy. Organizacja fact-checkingowa Demagog wskazała jednak, że tego rodzaju twierdzenia są niezweryfikowane i często zmanipulowane. Udostępniane w Internecie przekazy o „ukraińskich sabotażystach” są dezinformacją – nie ma na to dowodów. Demagog cytuje oficjalne komunikaty prokuratury: np. po pożarze Centrum Handlowego przy ul. Marywilskiej 44 w Warszawie (12 maja 2024) śledczy jednoznacznie stwierdzili, że był on skutkiem sabotażu Federacji Rosyjskiej. Postawiono wtedy zarzuty dwóm obywatelom Ukrainy współpracującym z osobami z rosyjskiego wywiadu. W przypadku. kwietniowego pożaru wielkopowierzchniowego marketu budowlanego w Warszawie śledztwo wykazało, że market został podpalony, a sprawcą jest obywatel Białorusi, Stepan K., który działał na zlecenie rosyjskiego wywiadu. Przytoczone przypadki pokazują, że za niektórymi medialnie nagłośnionymi pożarami w Polsce rzeczywiście stały obce służby specjalne – co potwierdzają źródła rządowe. Jednak nie za wszystkimi.
Seria poważnych pożarów – od 1 lipca na stacji metra Racławicka w Warszawie, przez 3 lipca w Ząbkach, 13 lipca w Mińsku Mazowieckim, aż po zdarzenie dzień później w Siemianowicach Śląskich – rozpaliła w sieci falę spekulacji i krytyki. Według raportu przygotowanego przez Europejski Kolektyw Analityczny Res Futura aż 53 % internautów uważa, że to efekt sabotażu organizowanego przez obce państwa lub wewnętrzne siły polityczne, a 68 % negatywnie ocenia działania rządu i służb, zarzucając im bierność i PR‑owe gesty zamiast konkretnych działań. W odpowiedzi szef MSWiA Tomasz Siemoniak zapewnił, że dotychczas „nie ma podstaw, by uznać ostatnie pożary za celowe podpalenia”, a każda sprawa od stycznia 2024 r. jest analizowana pod kątem ewentualnych aktów dywersji
Z drugiej strony przedstawiciele rządu i służb ostrożnie podchodzą do każdej informacji o pożarze. Podczas konferencji prasowej zorganizowanej 14 lipca przez MSWiA minister Tomasz Siemoniak powiedział: „Traktujemy poważnie wszystkie sygnały o pożarach — zwłaszcza tych dużych. Od stycznia 2024 r. mieliśmy do czynienia z kilkunastoma próbami aktów dywersji. W związku z tym każde duże zdarzenie, każdy pożar i każda próba podpalenia jest oceniana z punktu widzenia, czy może być próbą aktu dywersji”. Minister Siemoniak poinformował, że służby ściśle analizują każdy większy pożar (np. w Mińsku Mazowieckim czy Ząbkach), ale na tym etapie nie zawsze mogą podawać szczegóły śledztwa. W praktyce oznacza to, że zarówno rząd jak i służby bezpieczeństwa biorą pod uwagę możliwość sabotażu, ale jednocześnie podkreślają, iż wyjaśnienia przyczyn wypadku wymagają czasu. Tak się niefortunnie złożyło, że Podczas konferencji odebrano również najnowszy meldunek dotyczący pożaru w Siemianowicach Śląskich. Do pożaru doszło podczas obsługi maszyny z laserem do cięcia. Media zareagowały błyskawicznie: Gigantyczny pożar w Siemianowicach Śląskich – dym widać z daleka! lub Potężny pożar w Siemianowicach Śląskich. Dym było widać z wielu kilometrów! – to przykłady typowych nagłówków artykułów na temat tego wydarzenia.
Eksperci zwracają jednak uwagę, że dotychczas nie zaobserwowano statystycznie większej liczby pożarów niż zwykle: były one rozłożone w czasie i raczej odpowiadały naturalnym czynnikom (pogoda, niedbalstwo) niż zorganizowanej akcji wroga. Były oficer wywiadu wojskowego Maciej Korowaj zauważył w wypowiedzi dla serwisu Money.pl, że gdyby pożary faktycznie przekraczały normę, służby już by to widziały i uruchomiły nadzwyczajne środki. Tymczasem dane wskazują, iż seria głośnych pożarów nie koreluje ze wzrostem liczby takich zdarzeń na tle wieloletnim.
Przypadek, głupota ludzka, determinacja, a może jednak pożary jako element wojny hybrydowej?
Analitycy zwracają uwagę, że kilka spektakularnych zdarzeń, jak choćby wspomniany pożar CH Marywilskiej czy incydenty pakunków wysadzanych w transporcie lotniczym, nosi znamiona zorganizowanej akcji obcych służb. W pierwszym przypadku potwierdziła to polska prokuratura, w drugim prokurator krajowa poinformowała o aresztowaniu czterech osób oraz uznaniu serii podpaleń paczek w Polsce, Niemczech i UK za rodzaj „eksperymentu” w wydaniu GRU, sprawdzającego, czy może. W takich przypadkach motyw czy polityczny jest ewidentny. Większość pożarów przemysłowych natomiast, zdaniem ekspertów, wynikała raczej z przypadków losowych, wad technicznych czy zwykłego podpalenia kryminalnego, a nie z zaplanowanych działań dywersyjnych. Były oficer wywiadu Korowaj, cytowany przez Money.pl, podkreślał, że działania sabotażowe muszą mieć ekonomiczny czy polityczny sens – dotychczas nie ma dowodu, że pojedyncze pożary generowały wymierne straty dla gospodarki Polski, wykraczające poza standardowe statystyki.
Warto też spojrzeć poza Polskę. Od 2022 r. państwa europejskie informowały o licznych incydentach o podobnym charakterze. Poza Polską ataki hybrydowe odnotowano w Litwie, Łotwie, Estonii, Wielkiej Brytanii i Francji – również tam odnotowano podpalenia i inne akcje sabotażowe podejrzewane jako dzieło rosyjskich służb. Według dziennikarzy międzynarodowej platformy informacyjna Semafor służby wywiadowcze dostrzegły, że rosyjska kampania sabotaży dokonywanych w Europie przybiera na sile, ostrzegają służby wywiadowcze. W Wielkiej Brytanii trzech mężczyzn zostało uznanych winnymi podpalenia magazynu z pomocą dla Ukrainy – prokuratura ustaliła, że operację zleciły rosyjskie służby wywiadowcze. To tylko jeden z ponad 70 podobnych incydentów (pożary, próby wysadzenia ładunków itp.) od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r., które Associated Press powiązało z Moskwą. Europejscy urzędnicy alarmują, że angażowanie w te działania nieprzeszkolonych sabotażystów znacznie zwiększa ryzyko obrażeń lub ofiar śmiertelnych. Semafor podkreśla, że choć inne kraje (np. Chiny czy Iran) bardziej koncentrują się na cyberatakach, Rosja prowadzi otwartą „wojnę cieni” na terenie państw zachodnich. W 2024 r. zgłoszono aż 12 poważnych aktów podpaleń czy sabotażu (wobec 2 w 2023 i żadnego w 2022).
W wielu krajach doszło do podpaleń centrów handlowych i magazynów (np. planowane podpalenie centrów handlowych w Polsce, Łotwie i Litwie). Bardzo głośna była też seria „pożarów paczek” w państwach UE – latem 2024 w Polsce, Niemczech i Wielkiej Brytanii płonęły paczki lotnicze z bateriami magnezowymi, co śledczy uznali za test przed ewentualnymi atakami na transport lotniczy. Z kolei w Niemczech w maju 2024 na obrzeżach Berlina doszło do pożaru fabryki Diehl. Lokalne media sugerowały możliwy rosyjski ślad (jak dotąd bez oficjalnych ustaleń). Rozwój wydarzeń w Europie wskazuje zatem na kampanię sabotażową, bowiem ataków o charakterze hybrydowym doświadczyły nie tylko sąsiadujące z Rosją kraje bałtyckie, ale też „stare” państwa NATO. Scenariusz ten potwierdzają zarówno materiały śledcze (np. aresztowania agentów GRU), jak i międzynarodowe raporty wywiadowcze.
“Odbierze asekurację, która mu w czwórnasób pokryje straty…”
W kontekście pożarów często pada pytanie o odszkodowania. Polska Izba Ubezpieczeń informuje ,że ubezpieczyciele wypłacili rekordową kwotę 50,3 mld zł odszkodowań w 2024 r., czyli o 6,1 mld więcej niż rok wcześniej. Wypłaty z ubezpieczeń majątkowych (np. domów, firm, komunikacyjnych) wyniosły 33,9 mld zł (wzrost +21,2% r/r), a z polis przeciwpowodziowych i żywiołowych – 3,7 mld zł (aż +64,1% r/r). Choć raport Ubezpieczenia w liczbach 2.0 nie podaje osobno sumy odszkodowań tylko za pożary (łączy je z innymi katastrofami), wskazuje to na znaczący wzrost wypłat związanych z żywiołami i powodziami. W konkretnych przypadkach, takich jak tegoroczny lipcowy pożar osiedla w Ząbkach , PIU podała, że ubezpieczyciele wypłacili poszkodowanym już ok. 8 mln zł zaliczek i odszkodowań. W budynku objętym pożarem było 152 ubezpieczonych lokali, a w likwidację szkód zaangażowano 12 firm ubezpieczeniowych. Jak zaznaczono, te wypłaty są zaliczkami – pełne odszkodowania będą stopniowo wypłacane w miarę likwidacji szkód. Podobne informacje o wypłatach dotyczą wielkich pożarów firm czy hal).
Brak konkretnych danych dotyczących odszkodowań tylko za pożary utrudnia oszacowanie ich wielkości, oraz sprawdzenie ewentualnego wzrostu. Można jednak stwierdzić, że branża odnotowała istotny wzrost kosztów związanych z katastrofami naturalnymi, ale też wzrosła świadomość mieszkańców (większe sumy ubezpieczeń). Wielkie oburzenie wywołał niegdyś premier Włodzimierz Cimoszewicz, który po Wielkiej Wodzie w 1997 roku, powiedział „trzeba być przezornym, trzeba się ubezpieczać”). Co nie znaczy, że nie miał racji i przynajmniej część naszych rodaków wzięła sobie te słowa do serca.
Jednocześnie polskie firmy ubezpieczeniowe od kilku lat intensywnie walczą z wyłudzeniami. Najnowszy Raport o przestępczości ubezpieczeniowej PIU (2024) pokazuje, że wykrywalność oszustw rośnie – choć liczbowa skala wyłudzeń spadła. W 2024 r. polskie towarzystwa zgłosiły ponad 32 tys. wykrytych przypadków oszustw ubezpieczeniowych (spadek o 15% wobec blisko 38 tys. w 2023 r.), ale ich wartość wyniosła aż 675 mln zł, w porównaniu do 452 mln zł rok wcześniej. Wykryto przede wszystkim próby wyłudzeń odszkodowań (88% przypadków), a wypłacone nienależnie kwoty stanowiły ok. 12% wartości wszystkich oszustw. Oznacza to, że choć mniej spraw ujawniono liczbowo, przeciętna wartość jednej sprawy wzrosła. Wysokie kwoty pojawiają się w różnych segmentach ubezpieczeniowych. Na przykład w ubezpieczeniach na życie oszustwa związane z fałszowaniem dokumentacji medycznej czy fikcyjnymi zgonami wzrosły o ponad 20% r/r.
Jeśli chodzi o pożary, nie ma oficjalnych statystyk wskazujących, jak wiele było przypadków celowego podpalenia dla odszkodowania.
Niemniej firmy ubezpieczeniowe podkreślają, że podejmują zaawansowane działania prewencyjne (wywiady, analiza danych, AI), by zapobiegać takim oszukańczym roszczeniom. Na przykład w 2024 r. ruszyły wspólne szkolenia z policją i ABW oraz nowe procedury weryfikacji wszystkich dużych szkód majątkowych. Ile z nich to pomysł z Ziemi obiecanej, czyli: Stał źle w interesach, był zachwiany, jak się u nas mówi, więc żeby się poprawić, urządził pożar fabryki i składów, które były wysoko zaasekurowane w kilku Towarzystwach. Odbierze asekurację, która mu w czwórnasób pokryje straty i będzie kpił sobie ze wszystkiego”. Wiarygodnych danych brak, ale nie można tego wykluczyć.
Emocje warto trzymać na wodzy
Analiza danych pokazuje, że choć luty 2022 r. był wyjątkowy, jeśli chodzi o liczbę pożarów, to utrzymują się one na poziomie sezonowych wahań, a liczba dużych zdarzeń tego typu w kolejnych latach nie wzrosła wyraźnie. Rząd i służby traktują każdego większego pożaru z najwyższą ostrożnością, ale dotąd udowodniono sabotaż tylko w nielicznych przypadkach – przy tych o szczególnym ciężarze gatunkowym. W ubezpieczeniach natomiast widać lawinowy wzrost wypłacanych świadczeń, co wynika z podnoszenia sum ubezpieczeń i wzrostu kosztów odbudowy. Jednocześnie rośnie skala wykrywanych wyłudzeń (w 2024 r. wykryto 32 tys. prób wyłudzenia na łączną kwotę 675 mln zł), co sugeruje, że problem oszustw ubezpieczeniowych jest poważny, ale jego bezpośredni związek z omawianą falą pożarów jest trudny do udowodnienia. Ostateczna ocena dynamiki zagrożeń leży w rękach śledczych i ekspertów – analitycy radzą unikać emocji i opieranie się na twardych danych. Szczególna ostrożność jest wskazana, gdy powtarzają się opinie o „sabotażu” – trzeba je weryfikować w świetle oficjalnych wyników śledztw. Wnioskiem jest, że sama liczba dużych pożarów nie uległa trwałemu wzrostowi, natomiast część incydentów budzi uzasadnione podejrzenia, że są elementem wojny hybrydowej, co potwierdzają europejskie służby.