#Działy tematyczne #Relacje

Czym się kończy brak „bezpiecznika” – warsztaty Centrum Kompetencji

Niewielkie centrum logistyczne mające stałych, wiernych i całkiem licznych klientów zaczyna mieć kłopoty. Niby wszystko jest w porządku, ale… główna księgowa Aldona Kłosek czuje przez skórę, że coś jest nie tak. Niepokoi ją rosnąca szkodowość, choć teoretycznie wszystko jest w normie.

Ten dzień dla Aldony Kłosek nie zaczął się dobrze. Podczas porannego spaceru pies wytarzał się w padlinie, samochód nie odpalił, autobus się spóźnił, a w nowej kurtce zaciął się suwak. Na dodatek Aldona cały czas miała nieprzyjemne wrażenie, że za chwilę stanie się coś złego.

Aldona dotarła do pracy spóźniona, zła i spocona, bo okazało się, że zapowiadany mróz nie nadszedł, a kurtki za żadne skarby nie mogła rozpiąć. Dlatego, gdy do jej niewielkiego gabinetu wszedł prezes, z natury człowiek spokojny i łagodny, zastał główną księgową poirytowaną i, jak mu się wydawało, szukającą dziury w całym.

– Pani Aldono, dlaczego ma pani taką zaciętą minę? Stało się coś? – Prezes zamierzał inaczej zacząć tę rozmowę, ale nie dało się ukryć, że widok złej jak chmura gradowa księgowej trochę go zaskoczył.

– Sama nie wiem! – Z wyraźną złością odezwała się Aldona, zazwyczaj opanowana ponad miarę. – Sprawdzam i czuję, że coś tu jest nie tak…

– Ale co jest nie tak? Mamy jakieś kłopoty finansowe, coś z VAT-em, a może z tymi noooo… wie Pani – prezes szukał słowa – pitami dwa? Wiem, że trudno nad tym zapanować, może mógłbym jakoś pomóc? – Szef nigdy nie uchylał się od pracy, choć przecież nie musiał w niczym pomagać głównej księgowej. Cenił jednak skrupulatną panią Aldonę, która zawsze wydawała mu się oazą spokoju, dlatego nie wahałby się zakasać rękawów i robić, co każe.

– Eeee, nie z VAT-em wszystko okej, ale niech pan spojrzy na to pismo – powiedziała Aldona i z rozmachem wręczyła prezesowi jakąś kartkę.

Ten przeczytał raz, potem drugi i oddał Aldonie pismo, w dalszym ciągu nie rozumiejąc powodu jej zdenerwowania.

– Przyznam, pani Aldono, że nie wiem, o co pani chodzi. To zwykłe pismo od ubezpieczyciela. To oczywiste, że jak co roku musimy zapłacić składkę ubezpieczeniową. Co panią tak tu martwi?

– A zerknął pan na informację o naszej szkodowości? Proszę uważnie się wczytać. Z miesiąca na miesiąc rośnie. Już od pewnego czasu czułam, że coś tu nie gra. Niby mieścimy się w założeniach, w Excelu wszystko się zgadza, nic się nie świeci na czerwono. – W głosie księgowej słychać było wyraźne zmartwienie. – Nie dziwi pana, że zainwestowaliśmy w szkolenia, lepsze oświetlenie, specjalne rękawice i buty, specjalne taśmy i takie tam, mamy też dodatek za pracę bezszkodową, a liczba szkód, za które płacimy klientom, nie tylko nie maleje, ale i rośnie? – zapytała Aldona.

Prezesowi zrobiło się głupio, bo szczerze mówiąc, nie zastanawiał się nad tym. Szefował firmie od wielu lat i wiedział, że to po prostu taki biznes. Raz komuś coś wyleci z ręki, innym razem wózek widłowy wjedzie na paletę, czasami ktoś się zagapi i wpadnie na coś. Poczuł się trochę wywołany tym pytaniem księgowej do tablicy.

– Wie pani, taki biznes. Po to właśnie mamy to ubezpieczenie, żeby móc klientom płacić za straty, do których dochodzi na terenie magazynu. Przy okazji wymyśliła pani ten świetny sposób z aukcjami i nie tylko nie musimy płacić za zniszczenie towaru, ale jeszcze na tym ciut, ciut zarabiamy.

Aldona wiedziała, o czym szef mówi. Była dumna z tego pomysłu. Towary w zniszczonych przez przypadek opakowaniach trafiały do magazynu rzeczy wycofanych z obrotu. Firma przez lata płaciła za ich utylizację. Aldona wpadła na pomysł, by zorganizować wewnętrzne aukcje, tak by pracownicy mogli kupić to, co w innym przypadku trafiłoby do zniszczenia albo na śmietnik, a to dla centrum było kosztownym rozwiązaniem. Aukcje cieszyły się wielką popularnością. Magazyn scrap był sukcesywnie opróżniany, centrum logistyczne płaciło mniej za odpady, przy okazji odzyskując część pieniędzy, pracownicy byli zadowoleni z okazyjnych zakupów. Jak mawiał jeden z wózkowych, „wilk syty i Manchester city”.

Jednak teraz Aldona nie do końca była przekonana, czy magazyn funkcjonował tak, jak powinien. Doradca ubezpieczeniowy, który zajmował się ich firmą, zadzwonił, by uważnie wczytała się w pismo. Wszystko wskazywało na to, że likwidowanych przez ubezpieczyciela szkód jest coraz więcej i za chwilę składka będzie jeszcze wyższa. To ją martwiło, bo przecież już teraz płacili sporą.
Gdy Aldona powtórzyła to prezesowi, ten również poczuł się nieswojo.

– Myśli pani, że kradną? – Już gdy zadawał to pytanie, wiedział, że jest ono nie na miejscu.

– Ależ nie, skądże – żachnęła się Aldona. – Nikt nie kradnie. Sam pan wie, że pod tym względem jesteśmy dobrze zabezpieczeni. Mysz się nie prześliźnie. Coś jednak działa nie tak, a mam na to inny dowód poza rosnącą szkodowością. Proszę spojrzeć na ten e-mail, przyszedł dosłownie przed sekundą. – Aldona przekręciła ekran w stronę prezesa.

Ten przeczytał raz, potem drugi, a na koniec trzeci. I poczuł, że tym razem jego ogarnia złość, a ciśnienie rośnie mu jak w silniku parowym.

– Pani Aldono! Jak to możliwe?! Przecież… my…, ale jak… kto? – Prezes czuł, że za chwilę eksploduje.

– No cóż, panie prezesie, mówiłam, żeby zatrudnić opornika, tzn. bezpiecznika – poprawiła się szybko pani Aldona. – Kogoś, kto zadba o kompleksowe bezpieczeństwo naszej firmy, i dzięki któremu nie będziemy musieli się wstydzić i tłumaczyć przed klientami. A kto wie, może i szkodowość będzie mniejsza.

– Myśli pani, że bezpiecznik pomoże? Skąd będziemy widzieli, że taka osoba zna się na rzeczy? Przecież naszym pracownikom ochrony nic nie dolega. Sama pani mówiła, że złodziejstwa w firmie nie ma.

– Panie prezesie, ja się na ochronie nie znam, pan też nie bardzo. Pracownicy ochrony są nieźli, ale tu trzeba szerszego spojrzenia. Zatrudnijmy takiego, który ma stosowne doświadczenie, jakieś kursy, może certyfikaty. Kogoś, komu będziemy mogli zaufać, a przede wszystkim kogoś, kto nam pomoże zrozumieć, jak do tego doszło. – Księgowa wskazała na ekran z nieprzyjemnym e-mailem od klienta.

– Skąd weźmiemy takiego człowieka? Sama pani wie, jak teraz wygląda rynek pracy. – Prezes zafrasował się nie na żary.

– Słyszałam o Centrum Kompetencji a&s Polska, które organizuje certyfikowane warsztaty, może nam kogoś polecą. Sprawdzić?

– Oczywiście, i to najlepiej dzisiaj. Pani ma zawsze świetne pomysły!

– No nie wiem – zawahała się Aldona. – Z tymi aukcjami to coś mi nie wyszło.

Opracowała Monika Mamakis
na bazie scenariusza Jacka Grzechowiaka

 


Co było w e-mailu od klienta, co tak bardzo zdenerwowało prezesa?
Dlaczego Aldona uznała, że aukcja uszkodzonych towarów okazała się złym pomysłem?
Dlaczego scrap to nie zawsze scrap?


Odpowiedzi na te pytania poznali uczestnicy strategicznych warsztatów Security Forum przeprowadzonych 30 stycznia przez Jacka Grzechowiaka, dyrektora Centrum Kompetencji a&s Polska.
Centrum Kompetencji a&s Polska organizuje szkolenia i warsztaty dla osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo fizyczne, cyfrowe i zabezpieczenia techniczne.

Przekonaj się, co o warsztatach sądzą osoby, które wzięły w ich udział:

Agnieszka Gacka, Shein

W branży jestem od niedawna i to jedno z moich pierwszych szkoleń tego typu. Security Forum dostarczyło wiedzy i przykładów, które pozwolą mi rozwijać się na moim obecnym stanowisku specjalistki Loss Prevention w firmie Shein. Cieszę się więc, że mogę uczestniczyć w tym wydarzeniu i uczyć się nowych rzeczy od profesjonalistów. Czekam na kolejne edycje!

Mariusz Borowiak, ARVATO

Przykłady przedstawione przez Jacka Grzechowiaka z Centrum Kompetencji a&s Polska pokazują, że takie szkolenia są ważne i potrzebne, bo niewiedza Zarządu czasami powoduje, że trudno zdefiniować, co jest przyczyną powstawania „fraudów”. Poza tym takie spotkania to doskonała przestrzeń do poznawania ludzi z innych firm i nawiązywania kontaktów. Gratuluję organizatorom i całej ekipie a&s Polska kolejnego, doskonałego szkolenia – tym razem w zupełnie nowej formule!

Victoria Moroz, DHL

To było naprawdę świetne szkolenie! Gdy byłam dzieckiem, chciałam zostać śledczym, a dzisiejszy omawiany przypadek i część dociekania, jak zapobiec czemuś, co się może wydarzyć, było niezwykle interesujące. Mogłam poczuć się jak detektyw! Bardzo się cieszę, że wzięłam udział w tych warsztatach – mamy trudne i pełne wyzwań czasy, więc takie szkolenie jest na wagę złota!

Bartłomiej Jacyna, DSV

Bardzo profesjonalny event, pełen merytorycznej wiedzy i inspiracji. Projektuję systemy bezpieczeństwa w naszych oddziałach i na pewno pomoże nam to uszczelnić system CCTV na podstawie przypadku, jaki przedstawił nam Jacek Grzechowiak. Doskonała robota!

Adam Pawłowski, Rhenus Logistics

Takie spotkania są bardzo przydatne, ponieważ pozwalają wymienić się własnymi spostrzeżeniami i doświadczeniami. Przypadek, który był dziś omawiany, był mi bardzo dobrze znany, bo taką samą sytuację miałem w naszym magazynie. To pokazuje, że takie patologie się dzieją, więc warto się szkolić, żeby wiedzieć jak pewnym kwestiom zapobiec.

Izabela Bąkowska, Spedimex

Jako specjalista ds. bezpieczeństwa pracuję dopiero od niedawna. Wcześniej, przez wiele lat, pracowałam w policji, ale to była inna specyfika pracy, więc teraz zdobywam zupełnie nowe doświadczenie. Studium przypadku było bardzo fajnym pomysłem, nie było to takie typowe, suche szkolenie. Dużo ciekawych dyskusji, wiele nowych kontaktów i wspaniała organizacja!

 


Zobacz fotorelację z warsztatów:


Zostaw komentarz

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.