Dżungla miasta cz. 6. Jeśli naprawdę kochacie miasta, to dbajcie o nie lepiej niż o Amazonię!
Jacek Pałkiewicz, Jacek Tyburek
Z pewnym smutkiem, ale również poczuciem dobrze spełnionego zadania dzielimy się z państwem ostatnim już fragmentem naszej opowieści o miejskiej dżungli. Inspiracją cyklu była książka Jacka Pałkiewicza „Dżungla miasta – klucz do bezpieczeństwa”. W trakcie naszych pięciu spotkań na gościnnych łamach „a&s polska” nie chcieliśmy streszczać książki, która w sposób zwięzły, poradnikowy, ale i niezwykle kompleksowy przeprowadza czytelnika przez różne aspekty bezpieczeństwa życia w mieście.
Kompleksowe ujęcie różnych aspektów bezpiecznego życia pozostawiamy Czytelnikowi, który zechce po książkę pana Jacka sięgnąć. W naszych artykułach w „a&s” nieco rozszerzyliśmy i przybliżyliśmy wybrane tematy, wychodząc od zarządzania bezpieczeństwem przemysłowym oraz bezpieczeństwem infrastruktury krytycznej, przez czynniki pozornie stojące obok planowania bezpieczeństwa współczesnych miast, takie jak architektura duża i tzw. mała architektura miejska, po zagrożenia płynące z Internetu. Wszystko w aspekcie nowej metody zarządzania kryzysem, jaką jest urban resilience, czyli rezyliencja.
Odwoływaliśmy się do częstej w popkulturze frazy o „mieście, które jest betonową dżunglą”. Frazy niezwykle ogranej, można by rzec pierwszego wyboru, jak podczas zgadywania skojarzeń w Familiadzie. Wpisując w najpopularniejszą wyszukiwarkę internetową frazę „miejska dżungla motyw w filmie w kulturze”, otrzymujemy ponad 40 tys. rezultatów! Myślimy tymi kategoriami, i jest to słuszne skojarzenie. Miasto to wytworzona przez cywilizację dżungla, z której nieraz mamy ochotę się wyrwać i uciec, by zasmakować wolności. Miejska dżungla ma jeszcze jeden, ostatnio głośny aspekt: jesteśmy świadkami wielkiej tragedii, jaką są pożary lasów tropikalnych w Amazonii. Przeraża to chyba nas wszystkich, gdyż rozumiemy, że lasy w ogóle, a szczególnie te największe, jak dżungla amazońska, są niezwykle ważne dla całej cywilizacji, ważne dla naszego życia. I nie ma w tym żadnej egzaltacji czy przesady.
Przenosząc motyw dżungli w kierunku miasta jako rzeczywistości codziennego życia większości mieszkańców Ziemi, coraz częściej uświadamiamy sobie, że o miasta trzeba dbać. Trzeba o nie zabiegać, tworzyć je, przebudowywać, upiększać, czynić miejscami możliwie najlepszego i bezpiecznego życia. Teoretycznie wszystkie narzędzia potrzebne do zapewnienia mieszkańcom miast bezpieczeństwa i wysokiej jakości życia mamy w zasięgu ręki. Technologie security, a szczególnie analityka obrazu rozwijają się w niebywałym tempie. Nie ma już dzisiaj problemu z zarejestrowaniem obrazu dobrej jakości i przeanalizowaniem jego treści zarówno przez operatora, jak i dzięki algorytmom bazującym na big data. Rozwiązania smart city sprawiają, że systemy miejskie wzajemnie się uzupełniają, tworząc efekt synergii, i dostarczają danych dla zarządzających systemem. Kiedyś miasta przerażały jako siedliska zła i zepsucia, przestępczości i zbrodni. Popkultura, szczególnie kino, jest pełne obrazów miast zepsutych – Nowego Jorku, Londynu czy Tokio – jako siedlisk przestępczości. Pojawiają się obrazy miast wymyślonych, ociekających złem, jak w filmie Sin City. Takie obrazy wpływają na wyobraźnię.
Być może będzie to teza ryzykowna, ale czy to nie z powodu strachu i wyobraźni nakręconej przez kulturę uruchomiono wielki przemysł technicznych środków bezpieczeństwa dla miast? Wielkie ich bogactwo i różnorodność oraz stały rozwój technologii i możliwości są przedstawiane na łamach „a&s Polska” i podczas cyklicznych spotkań z branżą security. Systemy monitoringu wizyjnego – mobilne (np. na dronach) oraz klasyczne, zintegrowane centra monitoringu i analizy danych. Rozwinięte programy zapewnienia bezpieczeństwa obiektom infrastruktury krytycznej, w przeważającej części stanowiącej tkankę miasta. Bezpieczeństwo przestrzeni publicznych, obiektów handlowych, bezpieczeństwo imprez masowych, w tym bezpieczeństwo pożarowe. Są to dziedziny o sporym dorobku dzięki wytężonej i kreatywnej pracy zaangażowanych w nie menedżerów i specjalistów technicznych.
Powołany przez Fundację Rockefellera projekt „100 Resilient Cities”[1] co roku raportuje znaczący wzrost liczby miast, które dzięki uczestnictwu w projekcie zbadały swoją rezyliencję, czyli odporność na sytuacje trudne, kryzysowe i różnego rodzaju ryzyko. Ciągle na tej liście nie ma żadnego polskiego miasta, a z regionu Europy Środkowo-Wschodniej tylko Belgrad uczestniczył w projekcie. Inna organizacja wywodząca się ze struktur Unii Europejskiej, EFUS[2], konsekwentnie tworzy w ostatnich latach wiele inicjatyw ukierunkowanych na rozwój jakościowy rozumienia różnych aspektów bezpieczeństwa miast. Uruchomiła nawet studia podyplomowe z zakresu zarządzania bezpieczeństwem miast. Dość znamienne jest to, że utknęły one w martwym punkcie po trzeciej edycji – nie udało się zebrać w skali Europy 40 chętnych na taki kierunek. Koszt nie był mały, ale też nie zaporowy – około 2 tys. euro.
Ciekawą ofertę ma Instytut Badań Przestrzeni Publicznej w Warszawie. Uruchomione tu kilka lat temu podyplomowe studia miejskie co prawda dość oszczędnie nawiązują do problematyki bezpieczeństwa, ale za to bardzo obszernie rysują piękno i skomplikowaną strukturę idei miasta i miejskiego życia w różnych aspektach. Studia są prowadzone w obiektach warszawskiej ASP, więc artystycznym klimatem są przesiąknięte, co tylko podnosi ich atrakcyjność[3].
Dopełnieniem obrazu globalnych aktywności na rzecz bezpieczeństwa przestrzeni miejskich jest UN Habitat będący agendą ONZ[4], który swoje działania koncentruje w krajach rozwijających się oraz ubogich.
Od kilku już lat żyjemy w świecie miast. Ludność zamieszkująca miasta przekroczyła liczebnie ludność obszarów wiejskich i niezurbanizowanych. To jest proces nieodwracalny w warunkach w miarę pokojowego rozwoju sytuacji na świecie. Nawet futurolodzy oraz twórcy sztuki i popkultury zazwyczaj karmią nas wizjami życia w koszmarnych ogromnych miastach nawet w epoce wielkiego i bliżej niezidentyfikowanego postkryzysu.
Globalne trendy wskazują na rosnącą liczbę mieszkańców wielkich metropolii. Lista megapolis, czyli miast powyżej 10 mln mieszkańców, liczy już ponad 40 pozycji. Zdecydowana większość nowych wielkich metropolii jest zlokalizowana poza Europą i Ameryką Północną.
Żyjemy w świecie całkowitego przedefiniowania pojęcia „miasto”. Na przykład Tokio (metropolia tokijska), mające 37,5 mln mieszkańców, byłoby siódmym co do wielkości państwem Unii Europejskiej. Pod względem potencjału ekonomicznego zajęłoby czwartą lub piątą pozycję. Taka jest skala miast globalnych. W Polsce nawet nie myślimy o takich liczbach, ale dyskusja o tworzeniu metropolii jest żywa, choć nie znajduje się w czołówce dyskursu politycznego nawet przed wyborami samorządowymi. Widocznie nie ma takiej potrzeby, natomiast bezwzględnie jest potrzebna dbałość o bezpieczeństwo miast. Wiele się w tej sprawie dzieje. Polska policja od czasu do czasu ogłasza programy „Bezpieczne miasto”, które angażują głównie policjantów. Wspólnoty mieszkańców i NGO (non-government organization) uruchamiają różne inicjatywy obywatelskie w trosce o bezpieczeństwo obywateli. Biznes również robi swoje, dbając o bezpieczeństwo swoich firm, terenów oraz osób przebywających na ich obszarze. Temat bezpiecznego miasta często współgra z pojęciem smart city, chociaż wobec atrakcyjności terminu „miasto inteligentne” bezpieczeństwo tegoż miasta powoli przestaje funkcjonować jako niezależny byt, nie dlatego że jest czymś gorszym i wstydliwym, ale dlatego że staje się częścią smart city jako jego DNA.
Badacze przyrody szukali i nadal poszukują systematyki praw władających dżunglami. Nie inaczej jest na szczęście z poszukiwaniem formuły zarządzania bezpieczeństwem, a ściślej ujmując – rezyliencją miejską. Brytyjskie stowarzyszenie BSI pracuje nad rozwinięciem standardu standardów, swoistym hubem z funkcją koordynującą ten obszar. W roku 2016 rozpoczęły się prace nad nowym standardem dla obszaru Urban Resilience[5], których wynikiem był wprowadzony w 2019 r. nowy standard BS 67000.
Trzymając się naszej lokalnej rzeczywistości, trzeba nawiązać do modelu zarządzania bezpieczeństwem w polskich miastach. Przeprowadzona kilka lat temu ankieta wśród mieszkańców polskich miast wskazuje jednoznacznie, że za ich bezpieczeństwo (rozumiane szerzej niż wynika to z kompetencji policji) odpowiedzialni są szefowie wydziałów bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego. Miasta stosują różne nazewnictwo, ale zazwyczaj ich rola orbituje wokół działań straży miejskich i policji. Nie jest naszą intencją oceniać, czy zakres ten jest wystarczający, ale warto przywołać anegdotę opowiadaną w jednym z większych polskich miast. Szefem Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego był emerytowany pułkownik Wojska Polskiego. Bardzo cenił on sobie zdobyte doświadczenie zawodowe i środowisko, z którego się wywodził – przez kilkanaście lat swojej działalności zajmował się głównie pielęgnowaniem sprzętu do ochrony osobistej. Po odejściu na emeryturę zdumionemu następcy pozostawił po sobie magazyn kilku tysięcy masek przeciwgazowych typu „słoń”. Maski nie nadawały się do użytku, trudno było znaleźć instytucję, która chciałaby nieodpłatnie je przyjąć. Nowy szef miał co robić, żeby pracę wydziału skierować na inne tory.
Wsparciem dla szefów wydziałów bezpieczeństwa miast jest Związek Miast Polskich, a jedną z ważniejszych jego komisji jest Komisja Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego[6]. Jej urzędnicy, pracując w reżimie ram ustawodawczych swoich funkcji, zajmują się tematami szczególnie dla nich istotnymi, np. związanymi z wypracowaniem szczegółowych rozwiązań odnoszących się do postulatu zwiększenia uprawnień samorządu w zakresie bezpieczeństwa i porządku. Komisja dostrzega konieczność wznowienia prac zmierzających do uregulowania problemów związanych z monitoringiem wizyjnym miejsc publicznych, zajmuje się także tematem zabezpieczania imprez masowych.
Miasto to dżungla. Podobnie jak dżungla jest piękne, ale bywa przerażające. Jest jednak istotna różnica między dżunglą przyrodniczą a tą miejską. Miejską dżunglą można, da się, a przede wszystkim trzeba zarządzać. Materia jest jednak bardzo skomplikowana i nawet biorąc tylko wycinek tego zarządzania, czyli bezpieczeństwo czy rezyliencję miasta, głównym problemem jest ciągle jeszcze niewykrystalizowana metoda tego zarządzania. Nie nauczyliśmy się zarządzać w sposób synergiczny. Z obserwacji wynika, że robimy to w sposób ZA BARDZO: za bardzo technologiczny, policyjny, urzędniczy, księgowy, wojskowy, antyterrorystyczny, proekologiczny, menedżerski, wolontariacki, polityczny, w lęku przed mediami. Przegięcia w kierunku „za bardzo” nie hamują rozwoju miast, one sobie poradzą. Ale źle skrojony system odporności miejskiej, mający chronić miasto i mieszkańców przed zmaterializowaniem ryzyka i zagrożeń, zawsze jest bolesny.
Szukajmy formuły sprawniejszego budowania dobrego życia w tych oazach wolności, jakimi były, są i będą miasta. Bo taka jest natura. Niemiecka sentencja jeszcze ze średniowiecza: Stadtluft macht frei, czyli miejskie powietrze czyni wolnym, jest świetnie pasującym podsumowaniem tematyki i uzasadnieniem, dlaczego warto budować piękne i bezpieczne miasta. Tym samym chcielibyśmy podziękować Czytelnikom naszego minicyklu „Dżungla miasta wg Jacka& Jacka” za uwagę i życzliwość. Mamy nadzieję, że zasialiśmy kilka ziaren do przemyśleń i refleksji. Polecamy się na przyszłość.
Przypisy: [1] http://www.100resilientcities.org/about-us/ [2] https://efus.eu/pl/ [3] http://ibpp.pl/studia_miejskie/ [4] http://unhabitat.org/un-habitat-at-a-glance/ [5] https://www.bsigroup.com/PageFiles/480725/Notes-on-city-resilience-workshops.pdf [6] http://www.miasta.pl/strony/komisjabezpieczenstwa-i-porzadku-publicznego
|
|