Strona główna Bezpieczne miasto Systemy KD w biurowcach – o konieczności koordynacji prac projektowych

Systemy KD w biurowcach – o konieczności koordynacji prac projektowych

Michał Zalewski


Wyzwań związanych z realizacją kontroli dostępu w biurowcach jest wiele, np. nowe możliwości software’owe wynikające z przetwarzania w chmurze, problemy związane z doborem odpowiednich przewodów, coraz wyraźniejsze tendencje do integrowania systemów kontroli dostępu z innymi systemami instalowanymi w budynku.

W artykule poruszam dwa tematy. Jeden jest związany z doborem armatury drzwiowej dla przejścia objętego kontrolą dostępu (KD), drugi dotyczy kwestii integracji systemu kontroli dostępu z systemem windowym. Wyboru dokonałem na podstawie własnych doświadczeń jako inżynier uruchomieniowy. W ostatnich latach te realizacje nastręczały najwięcej problemów, ich rozwiązywanie osobom uruchamiającym KD zajmowało dużo czasu, a problemy techniczne wynikłe w trakcie uruchomień były najtrudniejsze do rozwiązania. W artykule projektantem będę nazywał generalnego projektanta, a inżynierem – inżyniera projektującego system kontroli dostępu (chociaż obaj są inżynierami i projektantami).

Armatura drzwiowa

Wydawałoby się, że to temat banalny. Dostawcy komponentów drzwiowych, takich jak sztaby magnetyczne, rygle, zamki elektromechaniczne, czujniki położenia rygla czy kontaktrony, mają ogromną ofertę najróżniejszych urządzeń. Problem ich wyboru jest traktowany jako poboczny – projektanci odpowiadający za kompleksowe zaprojektowanie budynku, łącznie z instalacjami, często tak właśnie podchodzą do niego.
Najczęściej obserwowaną praktyką jest wskazanie przez projektanta drzwi w biurowcu, które mają być objęte kontrolą dostępu. Zaprojektowanie systemu KD powierza się inżynierowi specjaliście. Dostaje on plany budynku z wyznaczonymi drzwiami, które musi wyposażyć w urządzenia kontroli dostępu. Będzie miał szczęście, jeżeli otrzymane wytyczne będą określały, jaka ma być kontrola: dwustronna czy jednostronna. Załóżmy, że lokalizacja drzwi przebiegła prawidłowo. Wystarczy, że inżynier rozmieści czytniki, przewidzi i opisze urządzenia wykonawcze i… udało się.

Zaraz, zaraz, nie tak szybko. Przecież projektant nie uzgodnił wyglądu czytników, ich rozmieszczenia w poszczególnych lokalizacjach względem framugi, włączników oświetlenia itp., bez tego projektu nie można zamykać. To są ważne aspekty, budynek musi wyglądać estetycznie. A skoro można dobrać prostokątne czytniki zamiast owalnych (bo bardziej pasują do marmurowych korytarzy), to dajmy taką możliwość projektantowi, bo i tak się o to upomni. I będzie miał rację, to też trzeba uzgodnić. Ale zwracam uwagę na „to też” w ostatnim zdaniu. Co jeszcze wymaga przeanalizowania? Wspomniana armatura drzwiowa. Nie jest możliwe, by inżynier projektujący system kontroli dostępu samodzielnie, bez niczyjej pomocy dokonał prawidłowych wyborów.

Drzwi mają wiele cech, które warunkują zastosowanie konkretnych komponentów, zaczynając od ich konstrukcji (jedno- czy dwuskrzydłowe, ze skrzydłem biernym), ciężaru i rodzaju materiału, z którego są wykonane, kończąc na możliwych do stosowania opcjach wyposażenia pozwalających np. na prowadzenie przewodów we framugach lub skrzydłach. Kolejnym aspektem są funkcje techniczne, jakie w obiekcie spełniają różne drzwi. Przykładowo drzwi ewakuacyjne wyposażone w listwy przeciwpaniczne muszą mieć odpowiednią odporność ogniową. Zdarza się, że drzwi pełnią funkcje szczelnej przegrody ogniowej, otworu kompensacyjnego w systemach oddymiania lub np. czasowo muszą być otwarte na stałe (m.in. w archiwach lub strefach dostaw).

Mając świadomość tych cech, projektant musi zaplanować odpowiednie wyposażenie drzwi i uwzględnić je w projekcie w formie szczegółowych wytycznych w tzw. doorliście (specyfikacji). To jedyna gwarancja, że np. drzwi przeciwpożarowe, które dotrą na budowę, będą fabrycznie (przez producenta) właściwie przystosowane do pełnionej funkcji. Oczywiście niezbędna jest tu współpraca z inżynierem odpowiedzialnym za projekt kontroli dostępu. Koordynacja prac projektanta i inżyniera nie może ograniczać się tylko do potwierdzenia, że pracują na tej samej wersji planów budynku. Dobór odpowiedniej armatury drzwiowej jest zagadnieniem na styku dwóch branż: architektury i kontroli dostępu i tylko wspólna praca projektanta i inżyniera, zakończona podpisaniem karty koordynacji, daje szansę, że instalacje budynkowe będą działały prawidłowo.

Integracja systemu KD z systemem sterowania windami

To temat w zasadzie podobny, projektant słusznie zaplanował, by system kontroli dostępu był zintegrowany z systemem sterowania windami. Zapis pojawił się w dokumentacji, dostawca wind potwierdził, że sterownik jest przystosowany do integracji. Pełne zadowolenie. Pada pytanie o kształt czytnika, czy ma być owalny? Nie! Winda jest wyposażona w śliczny wyświetlacz ciekłokrystaliczny, wszystkie ściany są w lustrach, nie ma miejsca na czytnik. Najlepiej, żeby był schowany w obudowie windy, za panelem. Ale przecież obudowa panelu jest metalowa. W czym to przeszkadza? Ktoś zapewne nie uważał na lekcji fizyki na temat klatki Faradaya, ale nie wierzę, by nie zauważył, że telefon komórkowy przestaje w windzie działać…

Integracja systemu sterowania windy z systemem KD jest dużym wyzwaniem. Należy zacząć od precyzyjnego określenia dwóch wzajemnie wpływających na siebie funkcji: sprawnej, szybkiej windy oraz ograniczeń w dostępie dla osób nieuprawnionych.
Prostszy przypadek – integracja wind w niewysokich budynkach, czyli funkcja hotelowa. Pasażer windy na poziomy recepcji i restauracji wjeżdża zawsze, na inne poziomy tylko za pomocą karty, którą przykłada do czytnika w kabinie windy. Żeby tę funkcjonalność osiągnąć, należy wyposażyć windę w kabel zwisowy LAN, ustalić lokalizację czytnika w kabinie oraz zapewnić w sterowniku windy tyle wejść, ile jest „zastrzeżonych” pięter. W systemie kontroli dostępu należy przewidzieć taką samą liczbę wyjść. To są problemy na styku dwóch różnych instalacji i precyzyjne uzgodnienie zakończone podpisaniem karty koordynacji jest jedyną gwarancją, że integracja będzie działała prawidłowo.

O wiele trudniej jest w przypadku budynków wysokich (wielopiętrowych), tutaj integracja musi być realizowana programowo. Dwóch dostawców urządzeń (sterownika windy i systemu kontroli dostępu) musi uzgodnić typ portu komunikacyjnego, a także szczegółowy opis protokołu komunikacyjnego – ten opis protokołu jest wspomnianym wyżej stykiem pomiędzy dwiema instalacjami. Musi zostać uzgodniony i wspólnie podpisany. Tylko wtedy mamy pewność, że integracja będzie prawidłowa.

Trzeci, najtrudniejszy przypadek dotyczy systemu wind „inteligentnych”. Nie lubię tego słowa w odniesieniu do urządzeń, ale jest to dość powszechne. Producenci wind do budynków wyposażonych w wiele wind obsługujących dużą liczbę pięter z dużą liczbą pasażerów coraz częściej wyposażają budynki w systemy komputerowe zliczające osoby, dobierające odpowiednio trasę wind do liczby zgłoszeń na piętrach, pozwalające np. przygotować się do obsługi porannej poprzez natychmiastowy zjazd wind na określony poziom itd.

W tym przypadku integracja z KD jest najbardziej skomplikowana. Wymaga pełnego zintegrowania baz danych systemu wind z bazą systemu kontroli dostępu. To zadanie najtrudniejsze, gdyż angażuje programistów po obu stronach. Ponadto wymaga pisemnego potwierdzenia zgodności programowej przez obu producentów. Są dostawcy wind, którzy podejmują temat, badają wspólnie z dostawcami kontroli dostępu interfejs i wydają certyfikaty zgodności.

Temat ten trzeba dokładnie analizować na etapie wyboru dostawców wind oraz systemu kontroli dostępu. Może się okazać, że wybierając określonego dostawcę wind, zawężamy możliwości wyboru systemu kontroli dostępu. Wybór dostawców, którzy mają gotowe oprogramowanie integracyjne, ułatwi uruchomienia. Brak gotowych rozwiązań może wręcz zablokować możliwości integracji.

Często dostawcy wind oferują własne czytniki kart wpięte do ich systemu windowego i niechętnie podejmują się zintegrowania systemu bez dostawy tych elementów. Nastręcza to jednak ogromne trudności eksploatacyjne. Jeżeli użytkownik pozwoli na utworzenie niezintegrowanych baz danych użytkowników: jednej w systemie windowym, drugiej w systemie kontroli dostępu, będzie musiał zdublować pracę administracyjną związaną z rejestracją użytkowników oraz nadawaniem i kasowaniem uprawnień. I to pod warunkiem że systemy będą pracowały w oparciu o ten sam typ karty. Trzeba o tym pamiętać przy planowaniu tych systemów.

Podsumowując, temat nie jest prosty. Podjęcie się zarówno jednego, jak i drugiego zadania samodzielnie przez inżyniera kontroli dostępu, bez wsparcia ze strony projektanta generalnego i dostawcy wind na odpowiednio wczesnym etapie, może mieć ogromne konsekwencje dla sprawnego uruchomienia systemów.

Uwagi końcowe

Nasuwa się pytanie, dlaczego ten temat został podjęty w czasopiśmie branżowym skierowanym m.in. do inżynierów teletechników, a nie w piśmie dla projektantów lub dostawców wind. Jako inżynier uruchomieniowy z wieloletnim doświadczeniem chciałem uświadomić kolegom teletechnikom, że mają prawo wymagać od specjalistów z innych dziedzin wsparcia technicznego przy planowaniu takich zadań. Nie powinni podejmować samodzielnie decyzji bez koordynacji i uzgodnień merytorycznych ze styku różnych branż. Nie dlatego, że nie potrafią, mogą po prostu nie znać pewnych aspektów związanych z projektem.

Jeżeli zmuszeni przez okoliczności projektowe podejmują się rozwiązania tych problemów i trafiają na trudności, to nie jest ich wina. Rozwiązując je samodzielnie, bez wsparcia, niepotrzebnie zdejmują z innych odpowiedzialność, która z założenia jest wspólna, tak jak wspólne jest zadanie.

Tylko współpraca specjalistów z różnych dziedzin gwarantuje sukces uruchomieniowy

Często w końcowej fazie realizacji jestem zmuszony odpowiadać na pytania, dlaczego coś nie działa, jak można problem rozwiązać, kto powinien to zrobić, czego brakuje w systemach lub wyposażeniu. I najczęściej muszę odpowiadać: ponieważ nie było odpowiedniej koordynacji prac, wyboru urządzeń bądź wyposażenia dokonano bez uwzględniania kompletu uwarunkowań, że wyposażenie fizyczne lub programowe urządzeń nie zostało uzgodnione albo rozwiązania zastosowane dla osiągnięcia jednego celu technicznego uniemożliwiają realizację innych funkcji (np. sztaba magnetyczna zainstalowana w świetle drzwi obniża prześwit).

Wiem, że nie odpowiedziałem na wiele pytań, nie dałem gotowych recept – nie to było moją intencją. Chciałem temat poruszyć, byśmy (inżynierowie teletechnicy) głośno i odważnie potrafili mówić: nie powinno się używać słów „tylko” czy „wystarczy”, bo to wróży problemy z uruchomieniami.

mgr. inż. Michał Zalewski
Absolwent Politechniki Gdańskiej i studiów podyplomowych Zarządzania Projektami Politechniki Warszawskiej. W branży od 24 lat, od 12 lat niezależny konsultant, inżynier uruchomieniowy.