Strona główna Rozległe i rozproszone Wyzwania ochrony obiektów rozproszonych

Wyzwania ochrony obiektów rozproszonych

Współpraca menedżerów ds bezpieczeństwa

Jacek Grzechowiak


Obiekty rozproszone widzimy właściwie wszędzie. Zakłady produkcyjne w każdym zakątku naszego kraju wyglądają na miejsce wytwarzania towarów, ale proces produkcji zachodzi nie tylko w nich. Co więcej, z reguły odbywa się w wielu miejscach, nieznanych dla postronnego obserwatora, ale ochronie obiektów muszą one być znane, i to doskonale. Obiekty rozproszone są jednak najtrudniejsze i najciekawsze w przypadku ich ochrony.

Obiekty rozproszone, obecne w naszym życiu biznesowym już od wielu lat, stają się nieodłącznym elementem przede wszystkim segmentu produkcyjnego, w którym proces produkcji wyrobu gotowego zachodzi równolegle w wielu miejscach, przy czym pojęcie „miejsce” jest tu dość umowne, dotyczy bowiem zarówno budynków, jak i takich „miejsc” jak droga, linia kolejowa, a także morze i przestrzeń powietrzna, a nawet cyberprzestrzeń. Mamy więc „obiekt” zdecydowanie wielowymiarowy, w praktyce dość często też międzynarodowy, międzykontynentalny, globalny, mimo że wyrób gotowy wciąż wychodzi z jednego miejsca. Skoro więc mamy taki „obiekt”, jego ochrona siłą rzeczy musi być tworzona i prowadzona z uwzględnieniem tych wszystkich „podobiektów” i „wymiarów”, łącznie z prawnym i kulturowym, do tego postrzeganych przez pryzmat nie tylko lokalny, ale także międzynarodowy.

Nierzadko obiekty rozporoszone, w tej części stacjonarnej, jaką stanowią budynki i kompleksy budynków, składają się z obiektu głównego oraz obiektów wspomagających. Są one łączone procesami zachodzącymi zarówno pomiędzy nimi, jak i osobami funkcjonującymi w tych obiektach i procesach. Mamy więc całkiem ciekawą matrycę obiektowo-procesowo-personalną. Tworzenie i prowadzenie ochrony takich konglomeratów wymaga, oprócz znajomości procesów w nich zachodzących, także czuwania nad zmianami, które w poszczególnych obiektach i procesach będą przebiegały w różnym czasie, z różną intensywnością i wreszcie z różnym efektem, poczynając od powstawania obiektów i procesów, przez ich modyfikację, kończąc na likwidacji. Co więcej, niejednokrotnie likwidacja procesu nie musi oznaczać pustki czy prostego umiejscowienia w budynkach innego procesu, ale może prowadzić do pojawienia się wewnątrz naszej organizacji innego przedsiębiorstwa, które będzie z nami związane operacyjnie… albo nie. Będzie funkcjonowało w rytm naszych regulacji lub wprowadzi swoje, niekiedy całkiem odmienne, tworząc swego rodzaju enklawę. Czasem dochodzi wręcz do przedzielenia naszego obiektu i utworzenia dwóch odrębnych.

Dlatego obiekty takie są z jednej strony bardzo trudne do zarządzania ich ochroną, z drugiej – najciekawsze. Jak wiadomo, jedyną stałą rzeczą w biznesie jest zmiana. I to w ochronie obiektów rozporoszonych widać wyraźnie. Ta umowna matryca musi żyć. Musi być wciąż aktualizowana, aby „matryca obiektowo-procesowo-personalna ochrony” odpowiadała matrycy całego przedsiębiorstwa w każdym jej wymiarze.

Od czego więc zacząć tworzenie ochrony takich obiektów?

Jak zwykle od początku. W tym jednak przypadku początkiem jest zrozumienie nie tylko rodzaju chronionego mienia i procesów, ale także wzajemnych relacji pomiędzy poszczególnymi obiektami i procesami. One bowiem będą bardzo mocno wpływały na potrzebę ochrony, która już nie jest stała, realizowana „tu i teraz” oraz „w ten sposób”, ale bardzo często powstaje ad hoc, przynosząc potrzeby wcześniej nieistniejące, a także potrzeby istniejące bardzo krótko. Dotyczy to przede wszystkim obiektów produkujących krótkie serie wyrobów, chociaż produkt wielkoseryjny również może przynieść takie potrzeby.

Zabezpieczenie transportu firmowego

Wyobraźmy sobie bardzo popularny produkt. Taki, którego używamy codziennie, powszechnie dostępny, czyli niskowartościowy, np. pendrive. Produkt wytwarzany w gigantycznych ilościach. U wielu producentów. Zdecydowanie transgraniczny. Wydawałoby się, że ochrona będzie tu procesem powtarzalnym. Prostym do implementacji i trwającym na tyle długo, że jedna koncepcja będzie mogła być realizowana miesiącami, bez żadnych zmian.

Czy na pewno? Pomyślmy… Przychodzi okres świąteczny i producent wprowadza serię wzbogaconą o luksusową obudowę, np. z krzemienia pasiastego, a ponadto część tej partii dostaje jeszcze ozdobną ramkę ze srebra czy złota…. Zbliża się jubileusz tej firmy i wypuszcza ona serię ekskluzywną, bo oprócz obudowy z dużo droższego kamienia jubilerskiego mamy też autograf właściciela wykonany ze złotej nici, ale nade wszystko seria liczy precyzyjnie określoną liczbę produktów i kradzież choćby jednej sztuki ma wtedy zupełnie inny ciężar gatunkowy.

Te przykłady można przenieść na grunt wielu innych produktów, które zmieniając się pod wpływem jednego projektu, powodują de facto zmianę w strukturze obiektu i w konsekwencji konieczna jest znacząca zmiana systemu ochrony. Bo przecież pojawia się mienie, którego do tej pory nie chroniliśmy, a zasady jego ochrony są zupełnie inne. Limitowana seria ekskluzywna, do tego o zabarwieniu emocjonalnym, to nowe wyzwanie. A tu pojawiają się zagrożenia dotychczas u nas niewystępujące, od „prozaicznej” kradzieży, przez sabotaż, po terroryzm. I to wszystko z uwzględnieniem szerokiego spectrum dostawców i współpracowników, dotychczas u nas (a raczej dla nas) niepracujących.

Tak właśnie funkcjonują obiekty rozproszone, dziś już to zjawisko standardowe. Dlatego zrozumienie organizacji, jej poszczególnych komponentów oraz wzajemnych relacji jest kluczowe w tworzeniu efektywnego systemu bezpieczeństwa obiektu rozproszonego.
Jednak tego typu obiekty charakteryzują się także integrowaniem w swojej strukturze komponentów niezwiązanych bezpośrednio z ich kluczową działalnością, takich jak własne elektrownie (wszak już coraz częściej widzimy farmy fotowoltaiczne czy wiatrowe, zaopatrujące w energię zakłady przemysłowe), ujęcia wody i oczyszczalnie ścieków, zaawansowane elementy infrastruktury drogowej i kolejowej, a nawet żeglugi śródlądowej i morskiej. A przecież na tym nie koniec, bo są też własne kopalnie (i to wcale nie musi być węgiel) czy punkty przetwarzania odpadów produkcyjnych, które w niektórych gałęziach przemysłu stanowią pokaźne źródło dochodów, np. młóto (wysłodziny powstające w trakcie produkcji piwa, a będące cenną paszą) czy żużel stalowniczy będący cennym kruszywem drogowym. Rozproszenie organizacji więc jest coraz większe.
Jednak to wciąż nie koniec. Mamy przecież jeszcze naukowo-badawcze wsparcie procesu technologicznego, np. różnego rodzaju laboratoria badające jakość wyrobów – co istotne – na różnych etapach produkcji, a więc będące de facto częścią procesu produkcyjnego, mimo że wielokrotnie są odrębnymi podmiotami, zlokalizowanymi w pewnym oddaleniu od obiektu głównego.

Podobnie rzecz się ma z utrzymaniem ruchu, w którego ramach elementy infrastruktury produkcyjnej podlegają naprawom czy regeneracji w miejscach oddalonych od obiektu głównego, często będących odrębnymi przedsiębiorstwami. Odrębnymi, ale przecież będącymi częścią naszego procesu. Mamy więc – parafrazując jedną z tez tegorocznego Warsaw Security Summit – „nie nasz obiekt, ale nasz problem”.

Czy to już koniec rozproszenia? Oczywiście, że nie. To jedynie przykład. Każdy obiekt będzie miał inne, charakterystyczne dla niego części składowe, które mogą być stałe, ale mogą też pojawiać się incydentalnie.

Mamy więc do zabezpieczenia całkiem spory kompleks, na który składają się następujące elementy:

  • kompleksy budynków,
  • rozległe obszary produkcyjne,
  • elementy infrastruktury komunikacyjnej,
  • elementy infrastruktury energetycznej,
  • różnego rodzaju rurociągi,
  • ujęcia wody, wodociągi, infrastruktura hydrotechniczna i oczyszczalnie ścieków,
  • laboratoria i centra badawczo-rozwojowe,
  • obiekty utrzymania ruchu,
  • magazyny i centra logistyczne.

A wszystko to spięte procesami współistniejącymi i dziejącymi się w miejscach, na których bezpieczeństwo nie mamy wpływu (droga, linia kolejowa, morze, przestrzeń powietrzna), a więc musimy chronić sam proces. Na szczęście nie zawsze będą występowały wszystkie wymienione elementy, ale są miejsca, gdzie stan maksymalny istnieje.

Obiekty tego typu w naturalny sposób będą wymagały jednoczesnego funkcjonowania wszystkich rozwiązań ochronnych oraz skupienia w strukturze ochrony osób z niekiedy unikalnymi kompetencjami, aby opracowany proces ochrony rzeczywiście obejmował wszystkie obiekty i procesy podlegające ochronie oraz posiadał zdolność objęcia ochroną procesów pojawiających się ad hoc i na krótki czas.

To trudne zadanie. Na szczęście z pomocą przychodzi technologia pozwalająca realizować procesy ochronne w różnej konfiguracji. W tego typu systemie będziemy z pewnością korzystali z zabezpieczeń mechanicznych i elektronicznych obsługiwanych przez pracowników ochrony oraz wewnętrzne działy bezpieczeństwa. Możemy więc spojrzeć w stronę synergii komponentu ludzkiego z technicznym oraz synergii w relacji dostawca usługi ochrony – klient.

Synergia komponentu ludzkiego z technicznym i relacji dostawca usługi ochrony – klient
Synergia komponentu ludzkiego z technicznym i relacji dostawca usługi ochrony – klient

W takim systemie ochrona fizyczna musi być już na innym poziomie niż znany nam z codziennej praktyki, niezbędne bowiem będzie posiadanie przez pracowników ochrony nie tylko kompetencji w zakresie obsługi systemów miejscowych, ale także reagowania na zdarzenia zaistniałe poza obiektem głównym, niekiedy także za granicą.

Przykład: grudzień, późny wieczór, kierowca informuje ochronę, że ma symptomy skłonienia go do zatrzymania przez osobników niebudzących zaufania (cytuję słowa kierowcy). Pracownik ochrony przyjmujący to zgłoszenie szybko zorientował się, że prawdopodobnie kierowca ma do czynienia z tzw. metodą na koło, i przytomnie poinformował osobę, która zorganizowała ochronę doraźną tego kierowcy i jego pojazdu. Dzięki temu mógł bezpiecznie dojechać do miejsca, gdzie zgodnie z regulacjami dotyczącymi czasu pracy musiał zrobić przerwę.

Takie przypadki zdarzają się i nie są wyłącznie problemem firm transportowych, uszkodzenie pojazdu czy tym bardziej kradzież prowadzi bowiem do zaburzenia ciągłości działania zakładu produkcyjnego. Drugi ważny aspekt – kierowca wiedział, gdzie zadzwonić, by uzyskać pomoc, a firma miała opracowany plan na taki wypadek oraz wyposażenie pozwalające szybko odnaleźć pojazd, co na drodze, w grudniową noc, wcale nie jest proste, a przecież bywają miejsca jeszcze trudniejsze do lokalizacji. Aspekt trzeci, nie mniej ważny: pracownik ochrony obsługujący ten incydent był zlokalizowany w odległości 610 km od miejsca zdarzenia, a ochrona podejmująca działania posługiwała się wyłącznie językiem niemieckim. Znajomość języka obcego przez koordynatora okazała się przydatna.

To, co dzieje się w transporcie, jest bez wątpienia częścią obiektu rozproszonego, wymagając zarządzania bezpieczeństwem w taki sam przezorny sposób, jak ochrona budynków, choć bez wątpienia z wykorzystaniem innych rozwiązań. Jednak „komponent ludzki” musi posiadać umiejętności działania w tego typu sytuacjach, z czym wiążą się także odpowiednie umiejętności komunikacji werbalnej, bo już intonacja głosu może wprowadzić spokój lub niepokój. A to w incydentach bardzo ważne. W takiej sytuacji kierowca jest już wystarczająco zdenerwowany. W tego typu obiektach, jak widać z powyższego przykładu, może zajść potrzeba znajomości języka obcego – przecież kierowcy transportują nasze produkty także za granicą, ale i cudzoziemcy transportują nasze mienie w kraju.

Jest tu sporo potrzeb i wyzwań. Potrzebne jest jednak jeszcze coś. Tym czymś jest bliskość ochrony z menedżerami core business. Pozwala to na planowanie zadań ochronnych z wyprzedzeniem, dzięki czemu proste planowanie służby jest już ułatwione, a ochrona procesów, które wystąpią w przyszłości, może zostać opracowana z wystarczającym wyprzedzeniem, co daje szansę na dopracowanie szczegółów.
Obiekty rozproszone to także spore wyzwanie ekonomiczne, zwłaszcza w obecnych realiach rosnącej płacy minimalnej. Ta trudność wynika nie tylko z wpływu makroekonomii, ale także z konieczności zintegrowania całego wachlarza rozwiązań security, powodującego siłą rzeczy posiadanie rozwiązań o zróżnicowanym przeznaczeniu, różnej architekturze, ale i różnym poziomie generacyjnym. I to jest problem pierwszy, tak naprawdę będący początkiem drogi.

Technologie ochronne rozwijają się dziś wyjątkowo szybko, co jednak nie w każdym aspekcie jest pozytywne. Bezsprzecznym plusem są rosnące możliwości systemów. Niestety jest i minus w postaci absorpcji tych technologii przez agencje ochrony, bo przecież kupno nowoczesnych kamer, elementów sygnalizacji włamania i napadu czy geolokalizacji to dopiero początek drogi. Tu szefowie bezpieczeństwa muszą coraz częściej poświęcać czas na zapewnienie właściwego poziomu kompetencji pracowników ochrony, a to z kolei odrywa ich od ich core businessu.

Inną potrzebą generującą coraz większe nakłady finansowe jest zasilanie systemów zabezpieczeń technicznych (Z)T, które wraz z ich rozwojem staje się coraz bardziej wymagające i droższe. A trzeba pamiętać, że efektywny czas działania systemu zabezpieczeń jest równy najkrótszemu czasowi podtrzymania zasilania. Ponadto niezbędna staje się ochrona elementów infrastruktury elektro-energetycznej, gdyż są one częścią systemu bezpieczeństwa. Bilans energetyczny jest więc niezbędnym elementem zarządzania bezpieczeństwem. W obiektach rozproszonych jest to widoczne w sposób szczególny, gdyż duża część mniejszych obiektów wchodzących w ich skład jest już teraz chroniona wyłącznie przez systemy ZT. Utrata zasilania jest więc równoznaczna nie tylko utracie ochrony, ale wręcz jakiejkolwiek kontroli tych obiektów.

Ochrona obiektów rozproszonych wymaga gruntownego przygotowania, a jej stworzenie musi być realizowane w bezpośrednim związku z koncepcją funkcjonowania całej firmy. Tworzenie takiego systemu ochrony krok po kroku, poczynając od fundamentu, jakim jest pełna i gruntowna znajomość organizacji i procesów w niej zachodzących, poprzez analizę ryzyka mienia i procesów, dalej przez wybór rozwiązań bezpieczeństwa, prowadzący do świadomego wyboru urządzeń i wreszcie upewnienia się, że dostawca usług ochrony potrafi wykorzystać wszystkie możliwości tych urządzeń i ma wizję ich wykorzystania w przyszłości, pozwoli na stworzenie procesu o wysokim i długoterminowym efekcie operacyjnym i finansowym nawet w tak trudnym obiekcie, jakim jest obiekt rozproszony.

Jacek Grzechowiak
Menedżer ryzyka i bezpieczeństwa. W ramach własnej działalności doradza organizacjom biznesowym w zarządzaniu ryzykiem. W przeszłości związany z grupami Securitas, Avon i Celsa, w których zarządzał bezpieczeństwem i ryzykiem. Absolwent WAT, studiów podyplomowych w SGH i Akademii L. Koźmińskiego. Gościnnie wykłada na uczelniach wyższych.